Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/129

Ta strona została przepisana.

cał mi uciekające już życie. Piłem bez wytchnienia, bez odczucia smaku.
Po chwili rozkoszowania się wodą, wykrzyknąłem:
— Ależ to jest woda żelazista!
— Wyborna na żołądek — odparł stryj. — ma w sobie znaczną ilość składników mineralnych.
Oto podróż pożyteczna bez jeżdżenia do Spa albo Toeplitz.
— Ach! jak to dobrze!
— Ja sądzę. Woda pompowana z podziemi, z takiej głębokości, ma smak atramentu, ale nie jest wcale zła.
— Wspaniałe źródło, wynalezione przez Jana. Proponuję, żeby dać jego imię temu źródłu.
— Dobrze! — zawołałem radośnie.
I dano natychmiast nazwę źródłu: „Źródło Jana“.
Przewodnik przyjął to spokojnie do wiadomości. Napiwszy się wody, usiadł spokojnie w swym kącie.
Teraz zwróciłem uwagę — trzeba tę wodę, zachować nie dopuścić do jej zniknięcia.
— Poco? — odpowiedział stryj — uważam to źródło za niewyczerpane.
— Co to szkodzi! Napełnijmy nasze naczynia, a potem postarajmy się zatkać otwór.