Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/164

Ta strona została przepisana.

— Weź więc mnie, Axelu, pod rękę i chodźmy nad brzegi tej wody.
Wziąłem go pod ramię i rozpoczęliśmy wędrówkę po wybrzeżu.
Na lewo znajdowały się skały, nagromadzone jedne na drugie.
U podnóża spadały w dół ogromne i burzliwe fale morskie, tworząc wspaniałe wodospady.
Gdzieniegdzie ukazywały się małe obłoczki i para, świadcząc o znajdujących się tam gorących źródłach. W innem miejscu zaś cicho płynęły strumyki, szemrząc delikatnie i przelewając się przez napotkane kamienie.
Pomiędzy temi strumykami zauważyłem i naszego wiernego towarzysza podróży, wypływającego ze źródła Jana,
W padał on w morze, ginąc w niezmierzonej równinie wód.
— Szkoda, nie będziemy go już mieli,— odezwałem się z westchnieniem.
— Ba, — odpowiedział profesor, — ten, czy inny, czyż to nie wszystko jedno?
Uznałem tę odpowiedź za bardzo niewdzięczną.
Ale w tejże chwili uwaga moja zwróciła się na niespodziewany widok.
O pięćset kroków od nas, na wysokiem wzniesieniu rozciągał się wysoki, gęsty