Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/165

Ta strona została przepisana.

las. Składał się on z drzew średniej wielkości, w kształcie parasoli, o konturach geometrycznych.
Wiew wichru nie wywierał na te drzewa najmniejszego wpływu, nie poruszały się one wcale. Podobne były do cedrów wiekowych.
Zbliżyłem się zaciekawiony. Nie mogłem znaleźć nazwy dla tych dziwotworów... Gdyśmy się zbliżyli do drzew, aby zażyć ich cienia, zdziwienie moje zmieniło się w podziw. W rzeczywistości znajdowałem się wobec produktów ziemi, dochodzących do olbrzymiej wielkości.
Stryj mój zaraz je nazwał:
— To las pieczarek, nic więcej.
I nie mylił się wcale...
Pomyśleć tylko, jak niespodzianą rzeczą było, widzieć te olbrzymy - pieczarki, które w naszym kraju nie różnią się wielkością od innych grzybów, a tutaj dochodzące do wysokości drzewa, pod którem ukryć by się można.
Było ich tam tysiące. Światło nie przenikało do nich zupełnie, przytem grunt był wilgotny, rosły więc w ogromnej ilości.
Błądziliśmy tak wśród nich w ciemnościach i z trudem znaleźliśmy potem brzeg morza. Poszliśmy dalej i napotkaliśmy inne dziwy.