Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/217

Ta strona została przepisana.

Przyglądając się skałom, zauważyłem, że wszystkie mają zupełne podobieństwo do skał któreśmy opuścili, zaczynając morską wędrówkę.
Powiedziałem o tem stryjowi, który uznał to za słuszne.
— Napewno — rzekłem — nie przywędrowaliśmy na to samo miejsce, ale w każdym razie burza nas odrzuciła tylko o kawałek dalej. Z pewnością niedaleko stąd jest port Małgorzaty i nasze źródło.
— W takim razie, — rzekł profesor — lepiej nie udawać się na poszukiwania, ale wrócić na łódź i jechać dalej.
Ale czy się ty nie mylisz, mój chłopcze?
— Trudno jest stanowczo o tem sądzić — rzekłem. — Ale zdaje mi się, że i skały są też same i nawet miejsce wylądowania jest jakby miejscem, na którem Jan budował swą łódź. Jesteśmy napewno blizko małego portu, jeśli nawet nie jest tutaj...
— O, nie, Axelu, odnajdujemy tylko podobne zarysy, a poza tem nie widzę nic...
— Ale ja widzę, — zawołałem, zbliżając się do przedmiotu, który błyszczał na piasku.
— Cóżto takiego? — zapytał profesor.
— Proszę — odrzekłem.