Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/226

Ta strona została przepisana.


ROZDZIAŁ 41.

Rozsadzenie prochem skały. Przejście otwarte.


Nazajutrz, a był to czwartek 27-go sierpnia, nastąpił dzień pamiętny w mem życiu. Na wspomnienie tej daty serce zamiera mi z twogi. A jednak byłto dzień, który przyniósł nam najwięcej sławy.
Rozsądek nasz, pomysły nasze, nie miały już pierwotnego znaczenia, staliśmy się igraszką żywiołów i zjawisk ziemi.
O godzinie 6-ej rano byliśmy już na nogach. Przychodziła chwila wyrzucenia w powietrze skały zagradzającej drogę. Dostąpiłem tego zaszczytu, że mi pozwolono zapalić lont.
Po dokonaniu tego miałem uciec do tratwy, poczem mieliśmy odjechać dalej, gdyż wybuch mógł się rozszerzyć na dalszą przestrzeń.
— Idź, mój chłopcze, — rzekł do mnie stryj, i wracaj do nas natychmiast.
— Bądźcie spokojni. — odpowiedziałem — wrócę zaraz.
Skierowałem się ku korytarzowi. Zapaliłem lont. Profesor trzymał swój chronometr w ręku.
— Czyś gotów? — zakrzyknął.
— Gotów! — odpowiedziałem.