Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/231

Ta strona została przepisana.

Prąd wody stał się nadzwyczaj potężny. Byłem pewny, że nie wydobędziemy się z tego nawału wód. Upadliśmy.
Ręka stryja i Islandczyka trzymała mnie rozpaczliwie za ramię.
W chwilę po upadnięciu poczułem wstrząśnienie. Tratwa zatrzymała się nagle.
Trąba wody uderzyła mnie i przydusiła. Tonąłem...
Ale ta kąpiel nie trwała długo. W kilka sekund znalazłem się znów na świeżem powietrzu, które wdychałem całą siłą płuc.
Stryj i Jan trzymali mnie gwałtownie, a tratwa unosiła nas znowu.



ROZDZIAŁ 42

Tratwa płynie w górę po lawie. Podróżni w głębi wulkanu.


Sądzę, że była w tedy godzina dziesiąta wieczorem.
Cisza zalegała wokoło, tylko szmer, który wciąż miałem w uszach, dawał się słyszeć i teraz.
W końcu rozróżniłem słowa, wymówione przez stryja:
— Wznosimy się do góry!