Ta strona została skorygowana.
wało się nieraz, że zadrżały w podstawach. Penkroff położył rękę na ścianie skały i czuł pod nią drżenie, lecz nie przeraził się zbytecznie, gdyż zdawało mu się, iż mimo to improwizowane ich schronienie nie zapadnie się przecie. Słyszał jednak łoskot, jaki wydawały głazy, odrywane od szczytu i spadające na wybrzeże; niektóre nawet staczały się ponad Kominami i tam rozpryskiwały się w kawały. Dwa razy marynarz, czołgając się, dochodził do otworu ko-