— Masz słuszność, kochany Gedeonie. Nie wiem doprawdy, jak sobie wytłumaczyć wczorajszy wypadek.
— Przyznaję — rzekł Gedeon — że zarówno mnie dziwi rana, od której zginęło to zwierzę, jak i to, że Top został tak silnie wyrzucony w powietrze. Zdawać się mogłoby nawet, że podrzuciła go jakaś silna ręka i że taż sama ręka, uzbrojona sztyletem, zadała śmierć dugongowi.
— Tak — odpowiedział zamyślony inżynier — jest w tem coś, czego zrozumieć nie mogę. Ale czy potrafisz także odgadnąć, kochany Gedeonie, jakim sposobem ja sam zostałem uratowany, jakim sposobem z głębi morza dostałem się między piaszczyste wzgórza? Wszak prawda, że trudno to pojąć? Dlatego też przeczuwam tajemnicę, którą odkryjemy zapewne kiedyś. Zwracajmy na wszystko baczną uwagę, ale wobec naszych towarzyszów nie dawajmy tym wypadkom zbyt wielkiego znaczenia. Zachowajmy dla siebie nasze uwagi.
Wiemy, że inżynier nie mógł dotąd odnaleźć, którędy odpływa z jeziora nadmiar wody. Otóż teraz spostrzegł w tem miejscu właśnie dosyć wyraźny prąd wody; rzucił kilka drobnych kawałków drzewa i zauważył, że płyną dalej ku południowi. Poszedł w tę stronę i zatrzymał się w końcu południowej strony jeziora. Tam widać było ruch wody, jakby wpadała nagle w szczelinę.
Cyrus Smith przyłożył ucho do ziemi i usłyszał wyraźny szum podziemnego spadku wody.
— Tędy — rzekł, wstając — tędy uchodzi woda. Musi mieć kanał, wyżłobiony w tej prostopadłej skale, przez który wpada do morza. Kto wie, czy niema tam także jaskini, którą moglibyśmy zużytkować dla siebie. O tem właśnie przekonać się muszę.
Inżynier uciął długą gałąź i, oberwawszy z niej liście, zanurzył ją w jeziorze. Przekonał się, że na stopę pod powierzchnią wody znajdował się szeroki otwór, a pęd wody był tak silny, że wyrwał mu z rąk gałąź.
— Teraz już nawet wątpić nie można — powiedział inżynier — że woda odpływa tym otworem, a ja ten otwór odsłonić muszę.
— A to jakim sposobem? — zapytał Gedeon Spilett.
— Obniżając o trzy stopy poziom jeziora.
— Poziom jeziora? A to jakim cudem?
— Otwierając wodzie z innej strony obszerniejsze ujście.
— W którem miejscu, Cyrusie?
— W części brzegów, najwięcej zbliżonych do morza.
— Ale tam są brzegi skaliste? — rzekł reporter.
— To skały te wysadzę w powietrze, a woda, uchodząc, odkryje ten otwór.
— I, spadając, tworzyć będzie kaskadę — dodał Gedeon.
Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/096
Ta strona została przepisana.