— Tak, kaskadę, którą zużytkować potrafimy! — odpowiedział Cyrus. — Chodź, wracajmy!
Gdy wrócili do Kominów, Harbert i Penkroff kończyli właśnie układanie drzewa.
— Drwale już kończą robotę, panie Cyrusie, jeżeli więc panu potrzeba mularzy...
— Mularzy — nie, lecz potrzebuję chemików — odpowiedział inżynier.
— Tak — odpowiedział reporter — wysadzimy wyspę.
— Wysadzimy wyspę! — wykrzyknął Penkroff.
— No, nie całą — odpowiedział Gedeon z uśmiechem — tylko jej małą cząstkę.
Tu inżynier zawiadomił towarzyszów o skutku swych spostrzeżeń. Według niego w granitowej podstawie płaszczyzny musiało znajdować się większe lub mniejsze zagłębienie, to jest rodzaj jaskini, do której on wejść postanowił. Aby to było możliwe, wypadało odsłonić otwór, którym woda odpływała, a zatem obniżyć znacznie poziom jeziora, otwierając wodzie drogę do odpływu. W tym celu trzeba było przyrządzić substancję wybuchającą, któraby mogła wyszczerbić skalisty brzeg jeziora. To właśnie zamierzył uczynić, korzystając z minerałów, jakiemi przyroda uposażyła wyspę.
Nie potrzebujemy zapewniać, że ten zamiar podobał się wszystkim, a Penkroffa wprawił w zachwyt.
— Będę, czem tylko zechcą — rzekł do Naba — choćby nauczycielem tańca, jeżeli to potrzebne będzie.
Nab i Penkroff otrzymali naprzód polecenie wydobycia tłuszczu z dugonga i zakonserwowania mięsa, przeznaczonego na użytek. Zajęli się tem natychmiast, nie pytając o dalsze objaśnienia, gdyż Cyrus Smith budził w nich nieograniczone zaufanie.
W kilka minut potem Cyrus i pozostali towarzysze szli wgórę rzeki, ciągnąc za sobą nosze, uplecione z gałęzi. Dążyli ku pokładom węgla kamiennego, gdzie Cyrus już dawniej widział wielką ilość pirytu łupkowego. Po zebraniu, przenieśli znaczną ilość do Kominów.
Następnego dnia Cyrus zabrał się do roboty. W tym celu oznaczył miejsce poza Kominami, i grunt wyrównano jak najstaranniej. Następnie ułożył stos z gałęzi i drzewa, poukładał na nim kawałki pirytu i posypał na wierzchu miałem — poczem zapalił drzewo. Ciepło ognia udzieliło się łupkom, zawierającym w sobie węgiel i siarkę, i dlatego zajęły się płomieniem. Teraz nasypał warstwami wielką ilość potłuczonego pirytu i przykrył ziemią i trawą, urządziwszy otwory dla powietrza. Wszystko zostawił tak do czasu żądanego przeistoczenia. Potrzeba było dziesięć do dwunastu dni, aby siarczek żelaza zamienił się w siarczan żelaza, a glin w siarczan
Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/097
Ta strona została przepisana.