a nawet zamurować go szczelnie, aby go można, w razie potrzeby, ukryć jak pierwej pod wodą, zastawiwszy w części ów upust.
— A jakże my wchodzić będziemy? — zapytał marynarz.
— Po sznurowej drabinie. Skoro ją wciągniemy za sobą do mieszkania, przystęp do niego będzie przecięty.
— Ale kogóż możemy się obawiać — rzekł znów marynarz. — Nie spotkaliśmy dotąd ani jednego drapieżnego zwierzęcia, a co do ludzi, tych niema na wyspie.
— Czy jesteś tego pewny, Penkroffie? — zapytał inżynier znacząco.
— No! pewnym będę wówczas dopiero, gdy poznam całą wyspę.
— Stusznie — rzekł Cyrus — a dotąd znamy zaledwie małą jej cząstkę. W każdym razie, choćbyśmy nie mieli nieprzyjaciół wewnętrznych, to mogą spaść na nas z zewnątrz, bo, jak ci wiadomo, ta część oceanu Spokojnego nie jest bezpieczna. Bądźmy więc ostrożni i zabezpieczmy się na wszelki wypadek.
Postanowiono więc wykuć w fasadzie pałacu Granitowego pięć okien i drzwi wchodowe, dla oświetlenia mieszkalnych pokoi; dla ochrony zaś od deszczu i wiatru, inżynier miał zamiar urządzić przy oknach grube okiennice i zamykać je w razie potrzeby.
Przystąpiono naprzód do wybicia tych otworów, lecz że byłaby to zbyt długa i ciężka praca przy wykuwaniu żelaznemi drągami, a Cyrus posiadał jeszcze dostateczną ilość nitrogliceryny, przeto i teraz postanowił uciec się do niej.
W kilka dni później Granitowy pałac był już dostatecznie oświetlony, a promienie wschodzącego słońca zakradły się do najtajniejszych jego zakątków.
Według planu Cyrusa mieszkanie miało składać się z pięciu części, to jest z korytarzyka, prowadzącego do drzwi wchodowych, przy których miała być przymocowana drabina sznurowa, dalej z kuchni i jadalni, wspólnego pokoju sypialnego, a nakoniec, na usilne prośby Penkroffa, utrzymującego, że trudno przewidzieć, czy to kiedyś nie okaże się potrzebnem, i z pokoju gościnnego, przylegającego do wielkiej sali.
Wszystkie te pokoje, ciągnące się jeden za drugim, nie zajmowały całej pieczary. Od tyłu miała być urządzona komora na skład różnych sprzętów i zapasów; mogli być pewni, że wszystkie zapasy, zebrane na wyspie, czy to roślinne, czy zwierzęce, wybornie utrzymywać się tam będą, jako w chłodnem i suchem miejscu. Prócz tego koloniści mieli jeszcze do rozporządzenia małą grotę, znajdującą się wyżej od wielkiej, którą w razie potrzeby będą mogli obrócić na magazyn.
Plan nakreślono, lecz trzeba jeszcze było go wykonać. Kolo-
Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/106
Ta strona została przepisana.