przedmiotach nie znajdziemy jakiej cechy lub znaku, któryby nam dał poznać ich pochodzenie.
Obejrzano wszystko starannie, szczególniej też broń, narzędzia i książki, ale wbrew powszechnie przyjętym zwyczajom nie było nigdzie cechy fabrykanta, ani nazwiska wydawcy. Co więcej, wszystko było zupełnie nowe, a zatem nie pakowane pośpiesznie, lecz dobierane starannie i z rozmysłem.
Oba dzieła drukowane były po angielsku, jakoteż i piękna Biblja, której karty często, jak się zdawało, były przewracane. Nazwy na przepysznym atlasie, zawierającym mapy całego świata, były francuskie, lecz nigdzie nie znaleziono ani miejsca wydania, ani nazwiska wydawcy, a zatem nic nie pozwalało domyślać się, jakiej narodowości okręt tak niedawno znajdował się wpobliżu wyspy.
Bądź co bądź, znaleziona skrzynia stanowiła prawdziwy skarb dla kolonistów wyspy Lincolna. Dotąd ciężką pracą wszystko zdobywać musieli, a teraz zdawało się, że Opatrzność zesłała im naraz tyle użytecznych rzeczy, aby ich wynagrodzić za trudy i wytrwałość. Dlatego też, wiedzeni uczuciem wdzięczności, wznieśli wspólne dziękczynne modły do nieba.
Trzeba jednak przyznać, że jeden z nich nie był jeszcze zupełnie zadowolony. Widocznie w skrzyni nie znaleziono tego, czego Penkroff bardzo sobie życzył, bo w miarę jak z niej wyjmowano rzeczy, coraz mniej radosne wydawał okrzyki, a gdy już nic nie pozostało, rzekł półgłosem:
— Wszystko to pięknie, ale w całem pudle nic dla mnie niema.
— A czegóż jeszcze chcesz, Penkroffie? — zapytał Nab.
— Choćby pół funta tytoniu, a byłbym zupełnie szczęśliwy!
Znalezienie tak wymownego śladu niedawnej obecności ludzi na wyspie nakazywało jak najśpieszniej ją zwiedzić. Postanowiono więc zaraz nazajutrz puścić się w drogę. Jeżeli ktoś zmuszony był schronić się na to wybrzeże, to może być pozbawiony najpierwszych potrzeb życia, i trzeba mu śpieszyć na ratunek.
Znalezione w skrzyni przedmioty przeniesiono do Granitowego pałacu i umieszczono w głównej sali.
Ponieważ była to właśnie niedziela, Harbert, zanim udano się na spoczynek, prosił inżyniera, aby przeczytał im jaki ustęp z Ewangelji.
— Najchętniej — odpowiedział Cyrus i, wziąwszy Pismo Święte, już zamierzał otworzyć księgę, gdy zatrzymał go Penkroff, mówiąc:
— Panie Cyrusie, wyznaję, że jestem trochę przesądny. Otwórz pan na traf i przeczytaj nam ten wiersz, na który najpierwej wzrok twój padnie. Zobaczymy, czy się da zastosować do naszego położenia i co nam powie.
Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/136
Ta strona została przepisana.