w Chinach używane. Ale to jeszcze niedosyć dla ciebie, więc dodam...
— Że co?
— Że w Indjach jadają bambusy jak szparagi.
— Szparagi, długie na trzydzieści stóp! — zawołał marynarz. — A czy są dobre?
— Wyborne, tylko że nie biorą na ten cel tak wysokiej trzciny, lecz młodziutkie jej pędy.
— Doskonale, musimy kiedy spróbować tej potrawy.
— Prócz tego rdzeń młodych pędów, zamarynowany w occie, stanowi bardzo smaczną przyprawę.
— Bambusy wzbudzają we mnie coraz większy szacunek — przerwał marynarz.
— Nakoniec, zawierają słodki płyn, z którego można przyrządzić bardzo smaczny napój.
— A czy też nie dałoby się z nich urządzić coś podobnego do tytoniu?
— Nie, mój biedny Penkroffie.
— Szkoda, wielka szkoda!
Harbert i marynarz nie potrzebowali szukać długo dogodnego na nocleg miejsca. Bałwany morskie, gnane wiatrem południowo-zachodnim, wyżłobiły w nadbrzeżnych skałach dość głębokie wydrążenia, które mogły służyć za chwilowe schronienie. Wybrali jedno z największych, lecz gdy już mieli wejść do niego, rozległ się wewnątrz ryk straszny.
— Uciekajmy! — zawołał Penkroff — strzelby nasze śrutem tylko nabite.
Mówiąc to, pochwycił Harberta za rękę i wraz z nim ukrył się za skałę w tej właśnie chwili, gdy ogromny zwierz ukazał się przy wejściu do jaskini.
Był to jaguar, dorównywujący wzrostem zamieszkującym Amerykę. Miał więcej niż pięć stóp, licząc od głowy do początku ogona. Płowe jego futro zdobiły czarne duże i okrągłe centki, odbijające pięknie od białego podbrzusza. Harbert poznał w nim strasznego współzawodnika tygrysa, stokroć niebezpieczniejszego od jaguara, którego możnaby porównać z wilkiem.
Jaguar zatrzymał się przed jaskinią, najeżywszy sierść, i spojrzał dokoła błyszczącemi ślepiami, jakby już nie po raz pierwszy zwęszył i widział człowieka. W tejże chwili wyszedł reporter z pomiędzy skał, a Harbert sądząc, że nie dostrzegł jaguara, chciał mu biec na pomoc, gdy Gedeon dał ręką znak, aby pozostał na miejscu, i spokojnie szedł dalej.
Jaguar skurczył się do skoku, chcąc rzucić się na Spiletta, lecz ugodzony kulą w czoło upadł na ziemię. Towarzysze reportera zbiegli się natychmiast, aby przyjrzeć się leżącemu bez życia jaguarowi,
Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/144
Ta strona została przepisana.