dziesiąt kroków, wszedł na małą polankę, gdzie uwagę jego zwróciła swym zapachem pewna roślina o kwiatach, ułożonych w kiście, i drobniutkich nasionkach. Reporter zerwał kilka gałązek i rzekł, przystępując do towarzysza:
— Cóż to za roślina, Harbercie?
— A gdzieś ją pan znalazł?
— Tam na tej polance, gdzie rośnie w wielkiej obfitości.
— Panie Gedeonie, to odkrycie nadaje panu prawo do nieograniczonej wdzięczności ze strony Penkroffa.
— Więc to tytoń?
— Tak, a choćby nie był w najlepszym gatunku, to zawsze Penkroff będzie miał co palić.
— Jakże się ucieszy nasz poczciwy marynarz! A i dla nas będzie to jedna więcej przyjemność, bo przecie nie wypali wszystkiego.
— Przyszła mi wyborna myśl, panie Spilett. Nie mówmy nic Penkroffowi, dopóki nie przyrządzimy tytoniu, a wtedy podamy mu nałożoną już fajkę.
— Dobrze, Harbercie. W tym dniu spełnione będą gorące życzenia naszego zacnego towarzysza.
Zebrali znaczną ilość liści drogocennej rośliny a, wróciwszy do Granitowego pałacu, ukryli tak starannie, jakgdyby Penkroff był strażnikiem celnym. Przypuszczono do tajemnicy inżyniera i Naba. Marynarz, zajęty ciągle budową statku, nie domyślał się nawet, jaka czeka go przyjemność, choć trzeba czekać dwa miesiące czasu, aby wysuszyć liście, pokrajać i poddać, pewnemu rodzajowi prażenia na rozgrzanych kamieniach.
Około pierwszego maja marynarz raz jeszcze musiał się oderwać od swego ulubionego zajęcia. Przez kilka dni zrzędu spostrzegano o dwie lub trzy mile od wyspy ogromnego wieloryba, który, jak się zdawało, musiał należeć do gatunku, znanego pod nazwą wielorybów południowych.
— A! — zawołał marynarz — gdybyśmy mieli odpowiedni statek i dobry harpun, umiałbym rozpocząć polowanie na tego olbrzyma.
— Prawdę mówiąc, Penkroffie — rzekł Spilett — radbym widzieć cię, ciskającego harpunem. Musi to być ciekawe polowanie.
— Ciekawe i dość niebezpieczne — powiedział inżynier — ale jak na teraz, przechodzące naszą możność.
— Dziwi mię to, że widzę wieloryba pod tą szerokością geograficzną.
— Dlaczego, panie Spilett? — odezwał się Harbert — Znajdujemy się właśnie w części oceanu Spokojnego, zwanej przez angielskich i amerykańskich rybaków „Whale-Field” (pole Wielorybów), i tu właśnie, między Nową Zelandją i Ameryką południową,
Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/174
Ta strona została przepisana.