— O cztery lub pięć mil posiadacie owczarnię. Znajdujące się tam zwierzęta potrzebują dozoru, czy zechcesz mi pozwolić, abym mieszkał tam z niemi?
Cyrus spojrzał na nieszczęśliwego z głębokiem współczuciem i rzekł:
— Mój przyjacielu, owczarnia składa się tylko z bud niedość wygodnych nawet dla zwierząt.
— Dla mnie będą aż nadto dobre.
— Mój przyjacielu — odpowiedział Cyrus — nie chcemy ci się sprzeciwiać w niczem. Chcesz mieszkać przy owczarni, niech i tak będzie, choć milejby nam było, gdybyś pozostał z nami, tylko postaramy się o to, abyś tam znalazł stosowne pomieszczenie.
— Dziękuję — rzekł krótko nieznajomy, odchodząc.
Tego jeszcze dnia koloniści udali się do owczarni z potrzebnemi narzędziami; nim tydzień upłynął, zbudowali już małą chatkę o kilkadziesiąt kroków od owczarni, a w parę dni później zaopatrzyli ją w potrzebne sprzęty, narzędzia, strzelbę i pewną ilość prochu.
Nieznajomy nie dopomagał kolonistom w tej pracy, nie przyszedł nawet zobaczyć nowego mieszkania, ale zato tak gorliwie pracował na płaszczyźnie, że, gdy skończyli, całe pole było już uprawione pod zasiewy.
Dwudziestego grudnia inżynier zawiadomił nieznajomego, że mieszkanie jego już skończono; ten oświadczył, że się tam przeniesie zaraz wieczorem.
Około ósmej godziny, gdy koloniści, zebrani w wielkiej sali, zajęci byli rozmową, nieznajomy wszedł i odezwał się do nich:
— Zanim pożegnam was, panowie, muszę opowiedzieć, czem byłem i jakim byłem.
— Nie wymagamy od ciebie żadnych zwierzeń — rzekł inżynier łagodnie — masz prawo milczeć...
— Mam obowiązek mówić.
— Siadaj więc.
— Wolę stać.
— A więc słuchamy — rzekł Cyrus, siadając.
Nieznajomy stał w cieniu z pochyloną głową i skrzyżowanemi na piersiach rękoma. Głosem stłumionym, jak ktoś, zmuszający się do mówienia, rozpoczął następujące opowiadanie:
„Dnia 20 grudnia 1854 roku jacht spacerowy Duncan, należący do bogatego Szkota, lorda Glenarvana, zarzucił kotwicę około przylądka Bernouilli, na zachodniem wybrzeżu Australji. Na pokładzie tego jachtu znajdowali się: lord Glenarvan z żoną, major armji angielskiej, geograf Francuz, młoda panienka i młody chłopiec. Ci ostatni byli dziećmi kapitana Granta, którego statek Brytania rozbił
Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/214
Ta strona została przepisana.