chaty. Postanowili zostawić mu zupełną swobodę, licząc na to, że czas dokona reszty. Harbert, Penkroff i Nab wrócili do zwykłych zajęć, a inżynier i reporter pracowali razem w Kominach.
— Wiesz co, Cyrusie — rzekł Gedeon Spilett. — Wczorajsze objaśnienia twoje co do znalezionej butelki bynajmniej mnie nie zadowoliły. Czy można przypuszczać, żeby ten nieszczęśliwy, który teraz, oprzytomniawszy, tak doskonale pamięta całą przeszłość, nic nie wiedział o tem, że wrzucił w morze butelkę z dokumentem?
— To też nie ulega wątpliwości, że nie on ją wrzucił.
— A więc sądzisz...
— Dotąd nic nie sądzę, bo nic nie wiem — przerwał Cyrus. — Zaliczam to wydarzenie do rzędu tych, których także nie mogliśmy jeszcze dotąd rozwiązać.
— Doprawdy, Cyrusie, dzieją się rzeczy niepodobne do uwierzenia. Twoje cudowne ocalenie, skrzynia znaleziona na piasku, owe przygody Topa i nareszcie ta butelka... Czy nigdy już nie rozwiążemy tych niepojętych zagadek?...
— Rozwiążemy niezawodnie, choćby mi przyszło rozkopać całą wyspę — odrzekł inżynier.
— Ha! może szczęśliwy wypadek wyjaśni nam nareszcie te dziwne tajemnice.
— Mój drogi, nie wierzę ani w wypadki, ani w nierozwiązane tajemnice. Wszystko, co nam się wydaje niewytłumaczonem, ma swój powód i przyczynę, które nauka i praca wykryć pozwala. Będziemy pracowali wytrwale i dojdziemy do celu.
Nadszedł styczeń, a z nim rok 1867, Harbert i Gedeon poszli ku owczarni i przekonali się, że Ayrton zajął przygotowane mieszkanie i troskliwie pilnował powierzonej sobie trzody. Tym sposobem oszczędzał kolonistom trudów; nie chcąc jednak przyzwyczajać go do samotności, odwiedzali go dość często. Nadto — ponieważ Gedeon i Cyrus mieli pewne zamiary, które wymagały nader bacznego zwrócenia uwagi na tę część wyspy, polecono więc Ayrtonowi, aby zawiadomił ich niezwłocznie, gdyby wydarzyło się coś niezwykłego.
Nadto, ponieważ mogły się wydarzyć wypadki rozmaite, jak np. pojawienie się woddali okrętu, ukazanie się rozbójników i t. p., coby wymagało prędkiej obecności wszystkich kolonistów, przeto Cyrus postanowił zaprowadzić bezpośrednią komunikację między chatką przy owczarni a Granitowym pałacem.
O zamiarze tym zawiadomił towarzyszów dnia 10 stycznia.
— Ciekaw jestem, jak tego dokażesz! — zawołał Penkroff. Czy czasem nie zamierzasz urządzić telegrafu?
— Właśnie — odrzekł inżynier.
— Co? Zamierzasz zaprowadzić telegraf elektryczny? — rzekł Harbert.
— Tak, mój młody przyjacielu. Mamy przecież wszystko,
Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/221
Ta strona została przepisana.