Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/234

Ta strona została przepisana.

nowią. Pomimo to koloniści rozmawiali o nich często i trwali w zamiarze zwiedzenia nawet najniedostępniejszych części wyspy. Dopiero przy końcu zimy wypadek bardzo ważny i mogący mieć zgubne następstwa zajął wyłącznie uwagę Cyrusa i jego towarzyszów.
Było to w październiku. Wiosna zbliżała się szybko i ziemia, ogrzewana ciepłemi promieniami słońca, przywdziewała nowe szaty. Poza gałęziami drzew iglastych, rosnących na skraju lasu, ukazywały się już świeże listki.
Przypominamy sobie zapewne, że Gedeon i Harbert zdejmowali już nieraz widoki z różnych miejscowości wyspy Lincolna. Otóż 17 października, około trzeciej po południu, Harbert powziął myśl odfotografowania całej zatoki.
Powietrze było przejrzyste, najdalsze widoki rysowały się wybitnie na widnokręgu, a morze, kołyszące się pod tchnieniem wiatru, na dalszym planie zdawało się gładkie jak powierzchnia jeziora, mieniąca się w złote, srebrzyste i ciemne smugi.
Harbert umieścił przyrząd fotograficzny w jednem z okien Granitowego pałacu tak, aby przenosił wybrzeże i zatokę, a otrzymawszy odbicie, zanurzył kliszę w przygotowanej na ten cel chemicznej kąpieli. Gdy następnie Harbert przyniósł kliszę do okna, aby ją zobaczyć przy świetle, dostrzegł na odbiciu morza maleńką plamkę. Spróbował, czy plamka nie zniknie przy powtórnem zanurzeniu, a gdy i to nie pomogło, wyjął z lunety szkło powiększające, aby przez nie zbadać, czy w tem miejscu niema skazy na szkle.
Zaledwie spojrzał przez soczewkę, krzyknął, i o mało klisza nie wypadła mu z ręki. Pobiegł natychmiast do pokoju inżyniera, podał mu kliszę i szkło powiększające, wskazując plamkę na morzu.
Cyrus spojrzał na punkcik, potem zerwał się z krzesła, pochwycił lunetę i zbliżył się szybko do okna. Przez czas jakiś przesuwał zwolna lunetę, jakby czegoś szukał na morzu, następnie zatrzymał ją dłużej, wpatrując się w jeden punkt wreszcie, odejmując ją od oczu, zawołał:

— Okręt!




ROZDZIAŁ XLIII.


Zguba czy zbawienie. — Ayrton wezwany. — Wnioski. — Nie Duncan. — Okręt podejrzany. — Ostrożność. — Zbliżenie się okrętu. — Wystrzał armatni. — Bryg wpobliżu wyspy. — Noc nadchodzi.


Już półtrzecia roku minęło, jak spadli na wyspę Lincolna, a nie znaleźli sposobności zawiązania stosunków z ludźmi. Wprawdzie reporter próbował, czy mu się nie uda porozumieć z zamieszkanemi