przesunęło się przez ich głowy! Stali się tak niespodziewanie panami wszystkiego, co bryg zawierał w sobie, a na każdym statku znajduje się tyle użytecznych przedmiotów!
Co dotPenkroffa, ten rozmyślał nad tem, czyby nie można statku naprawić i wydobyć z wody. Jeżeli, mówił do siebie, zrobił się w nim otwór, przepuszczający wodę, to można go przecież zapełnić, jak się to nieraz zdarza: a statek o czterystu mniej więcej beczkach, to prawdziwy okręt w porównaniu z naszym Bonawenturą! Można nim popłynąć daleko! Możną dopłynąć, gdzie zechcemy! Warto, żeby pan Cyrus pomyślał o tem.
Gdy już wszystko złowiono, postanowili odpocząć trochę i zjeść śniadanie, gdyż głód dawał się im uczuwać. Szczęściem śpiżarnia była blisko, a Nab nie lubił tracić czasu, posilili się więc, usiadłszy na murawie, a głównym przedmiotem ich rozmowy był niespodziewany wypadek, który ich ocalił tak cudownie.
— Można śmiało nazwać go cudownym — powtarzał Penkroff — gdyż niepodobna zaprzeczyć, że ci niegodziwcy zatonęli w samą porę! Dłuższy pobyt w Granitowym pałacu był prawie niepodobny, a wyjść z niego nie mogliśmy.
— Jakim też powodom przypisujesz, Penkroffie, to wysadzenie w powietrze statku — zapytał reporter.
— O! tego domyślić się łatwo — odpowiedział marynarz. — Na statku korsarskim niema nigdy takiego ładu, jak na wojennym. Zbrodniarze zwykle nie są dobrymi majtkami, niema zatem wątpliwości, że skład prochu był otwarty, skoro bezustanku zasypywano nas kulami, dosyć więc było najmniejszej nieostrożności, ażeby cały statek wyleciał w powietrze!
— To mnie tylko zadziwia, panie Cyrusie — odezwał się Harbert — że nie było silniejszego huku i że na morzu nie widać prawie szczątków pudła statku, stąd prędzej możnaby wnosić, że zatonął, niż wyleciał w powietrze.
— I mnie to dziwi także, Harbercie — odpowiedział inżynier. — Gdy obejrzymy pudło statku, może ta zagadka będzie rozwiązana.
— Ależ, panie Cyrusie — rzekł Penkroff — chyba nie sądzisz pan, że Speedy zatonął sobie poprostu, jak każdy statek, kiedy uderzy o skałę.
— Dlaczego nie? — odezwał się Nab — jeżeli w tym kanale są skały.
— Widocznie, Nabie, nie widziałeś, jak się to stało? — odpowiedział Penkroff. — Na chwilę przed zatonięciem statek wzniósł się wysoko i, spadając, przewrócił się nabok. Otóż, gdyby uderzył o skałę, byłby zatonął spokojnie, jak to czyni każdy uczciwy statek.
— No! ale ten właśnie nie był uczciwy! — odpowiedział Nab.
— W każdym razie, wkrótce przekonamy się o tem, Penkroffie — rzekł inżynier.
Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/256
Ta strona została przepisana.