podwórza, przylegającą do wzgórza, gdyż z tej strony najprędzej można było spodziewać się napadu.
Koloniści oczekiwali niecierpliwie powrotu Topa; jeszcze przed jedenastą Cyrus i reporter stanęli przy bramie z karabinami w ręku, aby ją otworzyć, jak tylko posłyszą szczekanie. Byli pewni, że jeżeli tylko Top dostał się szczęśliwie do Granitowego pałacu, Nab odesłał go natychmiast z odpowiedzią.
Nie upłynęło kwadransa, kiedy usłyszeli wystrzał, a po nim zaraz głośne szczekanie. Inżynier otworzył bramę tak prędko, że spostrzegł jeszcze dym w lesie o jakie sto kroków i strzelił w tym kierunku. Prawie w tymże samym czasie Top wbiegł na podwórze i zamknięto natychmiast bramę.
— Top! Top! — zawołał inżynier, głaszcząc z radością głowę wiernego zwierzęcia.
Do obróżki przyczepiona była kartka, na której Nab skreślił następujące słowa: „Rozbójnicy nie pokazali się około Granitowego pałacu. Nie oddalę się nigdzie. Biedny Harbert!”
Tak więc zbrodniarze krążyli ciągle koło owczarni i czyhali na życie kolonistów; ci zniewoleni byli uważać ich za krwiożercze zwierzęta. Obecnie jednak musieli poprzestać na zachowaniu najściślejszej ostrożności, oczekując chwili, w której będą mogli wymierzać karę. Szczęściem śpiżarnia w domku Ayrtona była dobrze zaopatrzona, a zbrodniarze, przestraszeni przybyciem kolonistów, nie mieli czasu jej zrabować.
— Niema rady! musimy czekać — powtarzał Cyrus Smith. — Skoro Harbert wyzdrowieje, urządzimy rodzaj obławy na wyspie, i wówczas złoczyńcy nie wyślizną nam się z ręki. Będzie to celem naszej wycieczki, równie jak...
— Jak wyszukanie naszego tajemniczego opiekuna — dokończył Spilett. — Trzeba jednak przyznać, kochany Cyrusie, że zapomniał o nas wówczas właśnie, gdy najwięcej potrzebujemy jego opieki.
— Kto wie? — odpowiedział inżynier.
— Co przez to rozumiesz? — zapytał reporter.
— Że nasze utrapienia jeszcze nie skończone, i może nieraz da nam dowody dobroczynnej opieki. Ale nie myślmy o przeszłości... Ocalić życie Harbertowi, to obecnie nasze zadanie.