Wóz toczył się bardzo wolno, w godzinę jednak po opuszczeniu owczarni koloniści zrobili cztery mile drogi i szczęściem bez najmniejszego wypadku. Zbliżono się do płaszczyzny! Milka jeszcze, a widać będzie już mostek na strumieniu. Cyrus był pewny, że złoczyńcy go nie zniszczyli, gdyż inaczej przecięliby sobie drogę do odwrotu.
Nakoniec za ostatniemi drzewami lasu ukazało się morze, a wkrótce potem Penkroff, zatrzymując onagę, krzyknął z gniewem:
— A nędzniki! potwory!
Zarazem wskazał ręką kłęby dymu, unoszące się nad młynem, chlewkami i kurnikiem.
Człowiek jakiś uwijał się przy zgliszczach; poznano w nim Naba. Towarzysze zaczęli wołać na niego, usłyszał ich i przybiegł.
Zbrodniarze, spustoszywszy płaszczyznę, opuścili ją pół godziny temu.
— A Harbert? — zapytał Nab z żywością.
Gedeon wrócił do wozu: Harbert leżał zemdlony!
Zapomniano o korsarzach, o grożącem jeszcze niebezpieczeństwie, o spustoszeniu płaszczyzny, a zajęto się wyłącznie Harbertem. Penkroff doprowadził wóz aż do zakrętu rzeki; tam zrobiono naprędce nosze z gałęzi i złożono na nich zemdlonego Harberta. W dziesięć minut później Cyrus, Gedeon i Penkroff stanęli przed Granitowym pałacem, postawili nosze na windzie i wkrótce Harbert leżał już na swojem łóżku. Nab tymczasem odprowadził wóz na płaszczyznę.
Troskliwe starania przywróciły Harbertowi przytomność; uśmiechnął się, zobaczywszy, że już jest w swoim pokoju, ale był tak osłabiony, że zaledwie zdołał parę słów wymówić.
Gedeon obejrzał jego rany, obawiając się, czy nie otworzyły się, nie znalazł nic złego. Skądże więc pochodził ten nagły ubytek sił? Dlaczego stan Harberta tak się pogorszył?
Wkrótce potem chory wpadł w sen gorączkowy, a reporter i Penkroff usiedli na jego łóżku.
Cyrus zawiadomił Naba o tem, co zaszło w owczarni, on zaś nawzajem opowiedział wypadki, których przed chwilą był świadkiem.
Rozbójnicy dopiero zeszłej nocy pokazali się na skraju lasu