Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/304

Ta strona została przepisana.

syj, jakie mogą kiedyś spaść na mnie, gdybyś mi zato gdziekolwiek, jakąkolwiek zaprenumerował gazetę. Dla mego szczęścia trzeba koniecznie, abym codziennie rano mógł wiedzieć, co się działo poza granicami naszej wyspy.
— Co do mnie — odpowiedział Nab, śmiejąc się — nie mam czasu myśleć o czem innem, jak o codziennej robocie.
Rzeczywiście, tak w domu jak za domem nie brakowało nikomu zajęcia.
Przez całą zimę mrozy były silne; nie dały się jednak uczuć dotkliwie kolonistom, którzy przygotowali sobie zawczasu tak znaczną ilość drzewa i węgli kamiennych, że mogli utrzymywać ciągle suty ogień na kominach. Jeden tylko Jow był tak niewytrzymały na zimno, że trzeba mu było sporządzić ciepły szlafrok, podszyty wełną z muflonów.
Upłynęło już siedem miesięcy od czasu ostatnich poszukiwań około góry Franklina, a opiekuńczy genjusz wyspy nie zdradził niczem swej obecności, może dlatego, że koloniści nie potrzebowali obecnie jego pomocy; w każdym jednak razie inżynier zwrócił na to uwagę, że przez ten czas Top i Jow ani razu nie zbliżyli się do studni z oznaką niepokoju, jak to czynili dawniej. Czy wypadało z tego wnosić, że wszelkie stosunki między nimi i tą tajemniczą istotą zostały na zawsze zerwane? Czy już nigdy nie znajdą sposobności rozwiązania tej dziwnej zagadki?

Zima skończyła się nakoniec, i zaraz w pierwszych dniach wiosny zdarzył się fakt, mogący mieć ważne następstwa. Dnia siódmego września Cyrus Smith ujrzał dym, unoszący się nad kraterem góry Franklina.




ROZDZIAŁ LVII.


Wulkan. — Przyjazna pora. — Prace. — Wieczór 15 października. Depesza. — Odpowiedź. — Wyprawa do zagrody. — Kartka. — Drut dodany. — Przypływ i odpływ morza. — Pieczara. — Oślepiające światło.


Porzucili rozpoczęte prace i długo w milczeniu spoglądali na wierzchołek góry. A więc wulkan przebudził się; wyziewy przebiły masy mineralne, nagromadzone w głębi krateru! Nie można jednak było przewidzieć, czy ogień wewnętrzny sprowadzi gwałtowny wybuch.
Wprawdzie, nawet w razie silnego wybuchu, niebezpieczeństwo nie zagrażałoby prawdopodobnie całej wyspie Lincolna, gdyż nieraz już była wystawiana na podobne próby, jak tego dowodziły potoki zastygłej lawy, pokrywające stoki od północnej strony.