Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/345

Ta strona została przepisana.

Zająwszy swoje posiadłości, koloniści zawezwali do wspólnej pracy, a tem samem zapewnili szczęście i dobrobyt wszystkim tym, których pierwotnie zamierzali sprowadzić na wyspę Lincolna. Utworzyli rozległą kolonję i nadali jej nazwę ulubionej swojej wyspy, zaginionej w nurtach oceanu Spokojnego. Płynącą tam rzeczkę nazwano Mercy, górę sterczącą od południa — górą Franklina, małe jeziorko — jeziorem Granta; otaczające lasy — lasami Dalekiego Zachodu. Była to więc wyspa na kontynencie.
Dzięki rozumnemu kierunkowi inżyniera i gorliwej pracy jego towarzyszy, nowa kolonja rozwijała się nader pomyślnie. Dawni koloniści wyspy Lincolna przysięgli sobie, że się nigdy nie rozłączą — wszyscy więc byli razem. Nab chciał żyć i umierać tam, gdzie ukochany pan jego! Ayrton nie pomijał żadnej sposobności poświęcenia się dla towarzyszy. Penkroff zapomniał prawie o morzu i był doskonałym rolnikiem, Harbert wykształcił się wysoko w naukach pod kierunkiem Cyrusa Smitha, a Gedeon Spilett założył gazetę p. t. „New-Lincoln-Herald”, najlepszą na świecie.
Ale zawsze żałowali zagłady wyspy Lincolna, której wspomnienie nigdy nie zatarło się w ich sercach. Czy mogli zapomnieć, jak wiele jej zawdzięczali?... Zostali tam rzuceni biedni i wszelkich pozbawieni zasobów, a jednak cztery lata przeżyli swobodnie, i nie brakowało im niczego; tam znaleźli opiekę kapitana Nemo, którego dar wszystkim im szczęśliwą zapewnił przyszłość; tam nauczyli się pracować i przekonali się, że praca i nauka w najtrudniejszych nawet położeniach mogą stać się arką wybawienia... A dziś z tej pięknej wyspy pozostał tylko odłam granitu, sterczący wśród fal oceanu Spokojnego, w którego otchłaniach znajduje się grób tego, który nosił miano kapitana Nemo.



KONIEC.