Strona:Juljusz Verne-Zielony promień.djvu/032

Ta strona została uwierzytelniona.

zliczonemi wyspami i półwyspami, widać bezgraniczne morze w dali zlewające się z horyzontem.
— Wszak rozumiesz wujaszku Samie, wszak rozumiesz wujaszku Sebie — mówiła — my potrzebujemy przecież tylko jednej chwili. Skoro tylko zobaczę to, co chcę, to nasza wycieczka będzie skończona i nie będzie po co dłużej zatrzymywać się w Obanie.
Ostatnie słowa siostrzenicy wcale nie ucieszyły braci Melwilów; oni chcieli zabawić w Obanie jakiś czas (wiemy dlaczego), i, dla ich zamiarów prędkie pojawienie się „Zielonego promienia” wcale pożądanem nie było — gdyż to mogło pokrzyżować ich plany. Jednak, ponieważ głos decydujący należał do panny Campbell, ona zaś życzyła sobie pojechać drogą wodną, wujom nie pozostawało nic innego, jak tylko poddać się losowi.
— Niech licho porwie ten „Zielony promień”! wykrzyknął brat Sam, skoro Helena wyszła z pokoju.
— I tych wszystkich co go wymyślili! — zawtórzył z mocą Seb.



ROZDZIAŁ IV.
Na nurtach rzeki Klaydy.




Następnego dnia, 2-go sierpnia wczesnym rankiem, miss Campbell w towarzystwie obu wujów swoich, oraz Betty i Patrydża wsiadła do pociągu odchodzącego z Hellenburga do Glasgowa. Żeby dostać się do Obanu, konie-