Strona:Juljusz Verne-Zielony promień.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.

ści zupełnie zdrowi. Tu siadając do partyi winta nie potrzebujesz się obawiać że pomiędzy partnerami będziesz miał dwóch chorych i jednego nieboszczyka.
Założenie Obanu odnoszą do połowy wieku 17-go i typ jego ulic i domów odpowiada zupełnie czasowi; tylko kościół dawnej normandzkiej architektury, oryginalne wille rozrzucone po okolicy miasta a także wielowiekowy zamek wznoszący się na stromej skale — noszą na sobie piętno starożytności i są bardzo ładne. Tego roku w miesiącu sierpniu braku przyjezdnych w Obanie nie było, a na tablicy jednego z lepszych hotelów, pomiędzy więcej lub mniej znanemi nazwiskami już od kilku tygodni można było przeczytać i nazwisko: Ursiklos Arystobulus z Dumfries (Szkocya południowa).
Dżentelman ten liczył sobie lat dwadzieścia osiem, młodości on nigdy nie zaznał i podług wszelkiego prawdopobieństwa nie sądzono mu było poznać starości: właśnie urodził się on w takim wieku, w jakim miał pozostać przez całe życie. Powierzchowność jego była ni piękna ni brzydka, twarz nie odznaczała się niczem szczególnem. Włosy tego pana do zbytku jasno płowe już razem z rzadziutką bródką liczyły ledwo sześćdziesiąt tysięcy sztuk jako pozostałość z tych trzystu tysięcy jakie upiększać winny każdą ludzką głowę; oczy jego były bezbarwne i bez życia. Wszystko razem wziąwszy, jak widzicie pan Arystobulus nie był ponętnym kawalerem. Lecz Arystobulus Ursyklos był bogaty w nauki a jeszcze bogatszy w pieniądze: był on nawet nazbyt uczonym i należał do rzędu tych młodych ludzi co to swoją wiedzą umieją dokuczyć każdemu i wszystkim.