ukazania się osobliwego „Zielonego promienia“. Wszelako jeden wspaniały wieczór był już stracony, i, sądząc po stanie barometru, nie można się było prędko spodziewać powtórzenia się takiego wieczoru; strzałka magnesowa tejże nocy pochyliła się w stronę „deszczu“ a chociaż nazajutrz 8 sierpnia pogoda była ładna, bynajmniej nie czyniła zadość wymaganiom miss Campbell. Chmury wisiały tak samo nad wyspą Seil jak i nad Obanem. Miss Campbell była przez cały czas w jak najgorszem usposobieniu: nie mogła ona wybaczyć słońcu takiej dla niej niegrzeczności. Jedyną jej rozrywką stały się przechadzki i marzenia. Marzenia o czem? O tej legendzie która przywiązaną była do ukazania się „Zielonego promienia“. Czy dlatego chciała zobaczyć ten promień, żeby przy nim mogła czytać w własnem sercu, czy też w sercu kogo innego. Jednego z tych nudnych dni Helena wyszła w towarzystwie Bessy na spacer do zwalisk zamku Dunolly-Castle. Z tego miejsca otwierał się czarujący widok na wszystkie zatoczki odnogi Obańskiej, również na skalistą Kerrerę i niezliczoną liczbę małych wysepek z pomiędzy których wyróżniała się skalistemi swemi brzegami duża wyspa Mull, która tem się odznacza, że wytrzymuje pierwszy napór fal napływających od strony zachodniej oceanu Atlantyckiego, Miss Campbell nieruchomo wpatrywała się w panoramę rozpostartą przed nią, — lecz czy ją widziała? Czy nie było w jej pięknej główce jakich wspomnień, coby zasłaniały przed jej oczami te cudowne widoki? Elżbieta patrząc na jej zamyślenie sądziła, że Arystobulus jest przedmiotem myśli Heleny.
Strona:Juljusz Verne-Zielony promień.djvu/068
Ta strona została uwierzytelniona.