Strona:Juljusz Verne-Zielony promień.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

swych miejsc, wracali do gospody i rozchodzili się do swoich pokojów.
Jakkolwiek bracia Melwilowie nie byli przenikliwi to przecież dobrze rozumieli, że Arystobulus Ursiklos z każdym dniem tracił w umyśle ich siostrzenicy, gdy przeciwnie Olivier Sinclair zyskiwał w jej oczach. Artysta i uczony unikali się starannie a braci Melwilów kosztowało nie mało trudu, aby małe towarzystwo utrzymać w łączności. Nareszcie przecież dopięli tego, że postanowiono iż 30 sierpnia całe towarzystwo razem będzie zwiedzać uwagi godne miejsca wyspy Jony: zwaliska klasztoru i cmentarz starożytnego opactwa. Chociaż cały ten przegląd można było odbyć w przeciągu dwóch godzin, nasi znajomi do tej pory nie byli się zabrali do tego. Było to z ich strony nietylko wielkim brakiem uszanowania dla legendowych zakonników, którzy niegdyś przemieszkiwali w celach na tem wybrzeżu, lecz i dla cieniów wielkich nieboszczyków z rodzin królewskich od Fergusa II do Macbetha.



ROZDZIAŁ XV.
Zwaliska na Jonie.




Tego dnia bracia Melwilowie z siostrzennicą i z obydwoma młodymi ludźmi wyszli z domu po śniadaniu. Na dworze była pogoda prześliczna: promienie słońca strzelając z obłoków, oświecały jaskrawem świa-