Strona:Juljusz Verne-Zielony promień.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

Mis Campbell niezmiernie rozgniewana tem dziwnem znalezieniem się młodego geologa podeszła ku niemu.
— Co to pan robisz? pyta.
— Wszak widzisz miss Campbell, odpowiedział Arystobulus Ursiclos, zamierzając się młotem, staram się odłamać kawałek granitu z obeliska.
— Zdaje mi się, że czasy obrazoburstwa już dawno przeminęły.
— Nie jestem wcale obrazoburcą odparł Aristobulus Ursiclos; przeciwnie jestem tylko geologiem, i jako taki, pragnę zbadać naturę tego kamienia.
Ostatnie uderzenie młotem odłupało spory kawałek granitu. Aristobulus podniósł go, a uzbrojony lupą zaczął mu się bacznie przypatrywać.
— Zupełnie to samo myślałem, rzekł. Oto granit czerwony, ścisły nadzwyczajnie, nadzwyczaj twardy i z przełomem ziarnistym, jaki najczęściej znajduje się na wyspach Nonnes, podobny w zupełności do granitu używanego do budowy w wieku dwunastym. Z niego to właśnie zbudowaną została katedra na wyspie Jona.
Miss Campbell powróciła do pracującego malarza, po ukończeniu jego szkicu, wszyscy zwrócili się do dziedzińca osaczającego dokoła gmach katedry.
Budowla ta była podwójną, złożoną z dwóch połączonych ze sobą świątyń, której ściany silne jak mury fortecy, pilastry potężne jak złomy skaliste, opierały się dzielnie zmianom tutejszego klimatu.
Przez jakiś czas zwiedzający przechadzali się po pierwszej świątyni, która jest rzymską co do stylu ze