względu na szczyty sklepienia i załomy arkad, potem przeszli do drugiej, zbudowanej w stylu gotyckim z XII wieku, tworzącej nawę i przedsień pierwszej.
W chwil kilka później odezwały się czyjeś kroki, był to także Aristobulus Ursiclos, który na podobieństwo Comandora z salonów don Juana, przechadzał się po bryłach kamiennych zalegających katedry,
Chodząc mruczał dość głośno:
— Sto sześćdziesiąt stóp od zachodu, przyczem liczbę tę notował w swoim pugilaresie, następnie mierząc krokami, przebył drugą część świątyni.
— A! to pan: panie Ursiclos, rzekła miss Campbell, na przemiany jesteś pan to mineralogiem, to geometrą.
— A siedemdziesiąt stóp w przekątni, dodał Aristobulus Ursiclos, nie zważając na zapytanie mis Campbell.
— I wieleż cali? zapytał Olivier Sinclair.
Aristobulus Ursiclos spojrzał na malarza takim wzrokiem, jakby w tym młodzieńcu widział człowieka nie znającego się zgoła na niczem i nie raczył nawet odpowiedzieć.
Turyści po zwiedzeniu całej katedry, przeszli następnie do znajdującej się obok kaplicy. Tutaj we wschodniej jej części, wznosi się posąg kobiety, ostatniej opatki tutejszej chrześcijańskiej gminy. Miss Campbell zachwycona delikatnością i artystycznością roboty, zawołała:
— Podobna do Madonny Syxtyńskiej Rafaela, ma nawet śmiejące się oczy.
Strona:Juljusz Verne-Zielony promień.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.