Ta strona została uwierzytelniona.
Marcandier.
- Jesteś pan spocony!
Frontignac.
- Trochę mi gorąco — nic nie szkodzi.
Marcandier. (n.s.)
- Co za myśl! gdybym mógł... (gł.) Tutaj bardzo duszno — gdybym otworzył okno na chwilę — co?
Frontignac.
- Jak się panu podoba. Mnie wszystko jedno.
Marcandier.
- (idzie do okna — otwiera — siada potem obok Frontignaca) No — teraz można przynajmniej oddychać!
Frontignac.
- Dziękuję!