Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/052

Ta strona została uwierzytelniona.
Frontignac.
Naturalnie. Od kilku chwil masz szaloną chęć kichania, to się każdemu przydarza — ręczę ci — nie żenuj się wcale —
Marcandier.
Ale przysięgam ci.... (stara się powstrzymać — ale nie mogąc tego dokazać potężnie z hałasem kicha)
Frontignac (śmiejąc się)
Na zdrowie!
Marcandier (wściekły, zrywając się)
To djabeł nie człowiek! dostałem teraz kataru! Brr... (n.s.) Coś podobnego może się tylko mnie przytrafić....
(odchodzi kichając)
Scena 6.