Ta strona została uwierzytelniona.
Dominik.
- Rozumiem, rozumiem... a wino?
Frontignac.
- Niepotrzeba. Zresztą przynieś to któreście właśnie co do butelek wlali.
Dominik.
- Taż to jeszcze młodziutkie proszę pana.
Frontignac.
- Nic nie szkodzi — mój synowiec także młodziutki... (słychać dzwonienie) To on zapewne... Idźże otwórz! —
Dominik.
- Zaraz panie. (idzie niechętnie — na stronie gniewnie) Potrzeba go do chrzanu.
Scena 2.
Frontignac sam — później Dominik i Sebastjan