Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.


wać się gdzie w jakim lasku.
Marcandier.
Ba! to by było jeszcze gorzej... Mając na mnie podejrzenie... zasądzono by mię do kryminału! —
Frontignac.
Nie myślisz przecie kochany panie Marcandier, że to mówiłem na serjo? Hahaha!
Marcandier (wzdychając)
Wiem, wiem — i szczerze mówiąc — żałuję tego com zrobił.
Frontignac (n.s.)
Co za myśl! wybornie!... (gł.) Zatem powiadasz, że cię smuci nasz kontrakt!
Marcandier.
Oj tak, tak!...