Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.
Frontignac (głośno)
Panie Marcandier!
Marcandier.
Zarozumiałym staruchem! —
Frontignac.
Staruchem! A!!!...
(rzuca się na Marcandiera i bije go pięścią w plecy) Masz, masz nędzny spekulancie! (do Carbonnela) Tego twoje towarzystwo niezabrania, — co?
Carbonnel.
O — nie — wcale nie!
Marcandier.
Oj! — oj! —
Roquamor.
Czy będziesz się bić, mój panie? —