— Chciałbym wyjechać za półtorej godziny — rzekł Osiecki. — Czy mógłby mi pan dać samochód do Warszawy?
To pytanie zorjentowało Twardowskiego, że on tu jest gospodarzem i że to jego samochód.
Zwrócił się do Grzegorza:
— Powiedz szoferowi, żeby czekał przed domem za półtorej godziny, i pośpieszcie się z obiadem. A przedtem przynieś nam tu wermutu.
— Słucham jaśnie pana.
Osiecki stwierdził, że dziwak z Paryża bez wahań wchodzi w rolę pana domu na wsi polskiej.
Usiedli w głębokich fotelach, wyciągając nogi ku kominkowi. Piorun ułożył się u stóp nowego pana. Już nie warczał na mecenasa, tylko spojrzeniem go zapewniał, że lepiej się nie zbliżać.
W domu panowała cisza, którą zakłócał tylko trzask palącego się na kominku drzewa.
— Jak panu telegrafowałem — mówił adwokat — stryj zostawił cały majątek panu.
— Jest niezawodnie testament?
— Nie, niema. Wiedział, kiedy umrze, i na krótko przed śmiercią wszystko zostało na pana przepisane. Oszczędza to panu kłopotów spadkobrania. Miałem też wrażenie, iż chciał, ażeby pan wszedł w posiadanie majątku bez rozgłosu.
— Dlaczego?
— Nie wiem. Wszystkie papiery znajdują się w mej kancelarji w Warszawie i są do pańskiego rozporządzenia. Spodziewam się wkrótce pana widzieć u siebie.
— W tych dniach — rzekł Twardowski — wybieram się do Warszawy.
— Majątek pański — mówił dalej Osiecki — składa się z następujących pozycyj: przedewszystkiem Turów. Jest to posiadłość niewielka — dwadzieścia parę włók — ale ślicznie zagospodarowana; jak pan widzi, dom jest piękny; zbudowano go przed dwudziestu laty. Odległość od Warszawy automobilem niecałe dwie godziny. Następnie, dom w Warszawie, a w nim wygodnie i ładnie urządzone mieszkanie. Stryj pański mówił mi, że pan je zna, gdyż leżał pan tam ranny w czasie najazdu bolszewickiego. Wreszcie główny majątek stanowią kapitały, ulokowane wszystkie w bankach francuskich i angielskich. W przeliczeniu na naszą walutę wynoszą one około sześciu miljonów złotych. Wszystko to dziś złożone na pańskie imię.
— Nie sądziłem, że to taka duża suma — wtrącił spadkobierca tonem prawie obojętnym.
— Stryj pański był pierwszorzędnym finansistą. Zlikwidowawszy przed siedemnastu laty swe interesy, polokował kapitały tak, że podczas wielkiej wojny nic nie stracił; a choć żył na wysoką stopę, to jednak wydawał tylko część dochodu i majątek rósł z procentów. Jest pan więc człowiekiem zamożnym, z majątkiem, którego administracja nie zabierze panu wiele czasu.
— Tak — rzekł sucho Twardowski. — Czy stryj nie zostawił dla mnie żadnych poleceń?