Strona:K. Wybranowski - Dziedzictwo.djvu/133

Ta strona została przepisana.

— Będę gotowa.
Wracając z banku z pieniędzmi, ledwie zajechał przed dom Czarnkowskich, gdy z otwartych drzwi wybiegła Wanda i wskoczyła do jego samochodu, zanim zdołał wysiąść na jej spotkanie.
— Tak, to rozumiem — rzekł, uśmiechając się do niej. — Z panią można coś zrobić.
— Więcej, niż pan myśli. Nikt nie wie, jak ja umiem być posłuszną. Ale tylko temu, kto umie rozkazywać.
— Dyrektor banku, do którego jedziemy, jest moim przyjacielem. Nikt od niego się nie dowie, skąd pochodzą pieniądze na rachunku pani. Gdyby pani miała jaki kłopot w mojej nieobecności, proszę się do niego zwrócić. Znajdzie radę i zrobi wszystko dla pani.
— Ojcu — mówił dalej — będzie pani musiała coś powiedzieć; im mniej, tem lepiej. Idzie mi o to, żeby Culmer niczego się nie domyślał, żeby czuł się bezpiecznym. Inaczej cały mój plan mógłby być popsuty.
— To nic nie powiem — nawet tego, żem sobie znalazła męża. Jakby to wiedział, wszystkiegoby się domyślił.
— Całkiem słusznie. Ach, jaka pani mądra!
— Teraz znów nadzwyczajnie mądra. Pan chce, żebym całkiem zwarjowała.
— Nie powiedziałem “nadzwyczajnie.”
— Powiedział pan “ach,” co na jedno wychodzi.
Stanęli przed bankiem. Po kwadransie wyszli z niego. Twardowski z portfelem lżejszym o kilkadziesiąt tysięcy złotych, panna Czarnkowska z książeczką czekową.
— Bardzo mi się podobał ten dyrektor banku — rzekła w powrotnej drodze. — Pan go dawno zna?
— Od dziesięciu dni.
— I już jesteście tacy przyjaciele?
— Są warunki, w których przyjaźń zawiera się w skróconem tempie. Dzieje się to wtedy, gdy ludzie razem pracują dla wspólnego celu.
— Już rozumiem. Z tego wynika, że jest on trochę i moim przyjacielem.
— Niech pani o tem nie wątpi. Wracając do naszej sprawy, nie widzę jeszcze, jak pani sobie poradzi z ojcem podczas mojej nieobecności.
— W tem już moja głowa. Na to wystarczy moja mądrość, a raczej moja odwaga, gdy za mną ktoś mocny stoi. Spodziewam się, że pan z Londynu do mnie napisze.
— Zaraz po przyjeździe.
— Wobec tego żegnam się bez żadnych tkliwości.
Wyjął z kieszeni kartę.
— Oto mój adres londyński. Gdyby się stało co ważnego, niech mi pani zaraz telegrafuje.
Limuzyna stanęła przed domem Czarnkowskich. Panna Wanda wyciągnęła rękę, którą Twardowski pocałował, wyskoczyła na chodnik i wbiegła do domu.
Rzuciwszy adres szoferowi, Twardowski zapadł w zadumę. Tyle rzeczy stało się w ciągu godziny. Dowiedział się o ruinie Czarnkowskiego, znalazł sposób zadania silnego ciosu Culmerowi, postanowił dziś na noc jechać do Anglji w celu wmieszania się w sprawę Tugela River Gold Co., wreszcie — co najważniejsza — został narzeczonym panny Czarnkowskiej. Szybkość istotnie nowoczesna.
Panna Wanda, wróciwszy do domu, zastanawiała się również nad tą

131