Strona:K. Wybranowski - Dziedzictwo.djvu/173

Ta strona została przepisana.
XXVIII.

Mecenas Culmer siedział przy pierwszem śniadaniu. Machinalnie pociągał kawę z filiżanki, patrząc w przestrzeń, jakby goniąc jakąś myśl, która przed nim uciekała.
To zajęcie przerwał mu Jakób, kładąc przed nim gazetę i wskazując palcem na telegram z Londynu. Mecenas drgnął i zaczął czytać:

“W związku ze sprawą Tugela River Gold Co., która niedawno zawiesiła wypłaty, aresztowany został znany finansista sir Joseph Turner. Wywołało to niebywałą sensację, nietylko ze względu na fakt, że aresztowany należy do utytułowanej sfery angielskiej, ale także, iż cieszył się on wielkim autorytetem w świecie finansowym i posiadał niemałe wpływy polityczne.”
Mecenas zdrętwiał. To już jest katastrofa! To gorsze, niż wszystko. Skandal z Turnerem pociąga za sobą konsekwencje nieobliczalne.
Z biciem serca oczekiwał następnego dnia. Otrzymywał stale Daily Telegraph: w najbliższym numerze pewnie będą wiadomości obszerniejsze.
Nazajutrz, przerzucając chciwie numer angielskiego dziennika, znalazł artykulik o aresztowaniu wybitnego finansisty. Kończył się on ustępem:

“Jesteśmy pewni, że sir Joseph Turner łatwo się oczyści z zarzutów, które podobno opierają się na zeznaniach niejakiego Charlesa Culmera, Polaka, osobistości bardzo podejrzanej, znanej od paru lat wśród najlichszych żywiołów City i w nocnych lokalach West Endu.”
Wypuścił z rąk gazetę. Przez parę minut był sparaliżowany..
Nagle zerwał się z miejsca i zaczął biegać nierównemi krokami po pokoju, krzycząc:
— Kto mnie przeklął?... kto mię przeklął?...
Wreszcie usiadł przy biurku, oparł głowę na łokciach, wpił palce w swą białą grzywę.
Na biurku od wczorajszego wieczora leżała sina obwoluta — jedno z licznych dossiers, spoczywających w aktach mecensa. Wzrok jego padł na nią... Wielke, czarne litery tworzyły napis:

ALFRED TWARDOWSKI.

— Tak, to on... — wyszeptał. — On mnie przeklął... On nakazał zemstę synowcowi... On zostawił na to pieniądze... Przekleństwo, przekleństwo, przekleństwo!...
Zaczął trząść się jak liść.
Gdzieś się podział cywilizowany Europejczyk — pozostał tylko prosty talmudyczny Żyd, który rażony klątwą wydziera sobie włosy z głowy...
Wyczerpany atakiem rozpaczy opadł bezwładnie na plecy fotela. Próbował wyobrazić sobie, co się dzieje w Londynie, ale mózg przestał działać...
Tymczasem w Londynie działy się rzeczy całkiem proste.
Pan Charles Culmer, wybierając się do Ameryki, uznał za potrzebne zobaczyć się po drodze z pewną londyńską przyjaciółką. W Duwrze przy rewizji paszportowej zaproszono go do osobnego pokoju i tam zakomunikowano mu, że mają polecenie aresztowania go i odesłania do rozporządzenia komisarza Sinclaira. Ten się nim zaopiekował, pokazał mu jego własne listy do Stuarta, wraz z protokółem rozmowy w wagonie, jako komentarzem do nich, wobec czego młody finansista uczuł się zmuszony do opowiedzenia wszystkiego, co wiedział o współpracy Turnera z Tugela River. Po otrzy-

171