Strona:K. Wybranowski - Dziedzictwo.djvu/179

Ta strona została przepisana.

stwierdził, że ta energja nie opuszczała jej ani na chwilę przez cały czas pobytu w Zbychowie. Była w wielkim stylu panią domu, pamiętającą o wszystkiem, wydającą rozkazy spokojnie, bez podniesienia głosu, rozkazy, które były natychmiast ściśle wykonywane.
Powoli przeszli do sali, gdzie zastali dziewczynę, klęczącą przed trumną ojca i zalaną łzami. Pani Czarnkowska zatrzymała się, wzrok jej padł na otwartą trumnę, na którą, dwie wysokie świece woskowe rzucały żółte, falujące światło, poczem uklękła i zaczęła się modlić. Oczy jej były suche...
Twardowski patrzył to na jedną, to na drugą z klęczących kobiet, porównywał je i próbował sobie odtworzyć, co się dzieje w duszy każdej z nich... Przypomniał sobie słowa pani Czarnkowskiej o Wandzie: “ona jest bardzo biedna”... A ty? — zapytał w duchu ze ściśniętem sercem.
Śmierć Czarnkowskiego była dużym wypadkiem nietylko dla okolicy. Miał on stosunki w całym kraju i niemało krewnych. Telegramy kondolencyjne napływały jeden za drugim tak, iż należało się spodziewać wielkiego zjazdu na pogrzeb.
Pani Czarnkowska o wszystkiem myślała. Zarządziła pogrzeb: pojutrze rano nabożeństwo żałobne w miejscowym kościele, po nabożeństwie złożenie zwłok do grobów rodzinnych. Rozpisała listy do okolicznego duchowieństwa z zaproszeniami do udziału w obrzędzie. Przygotowywała dom na przyjęcie licznych gości i wielkie śniadanie dla nich po pogrzebie. Wszystko robiła równo, ze spokojem. Twardowski nie mógł zrozumieć, skąd się w tej kobiecie wzięło tyle energji.
On sam starał się przebywać jaknajwięcej w towarzystwie Wandy. Mówił dużo, usiłując oderwać jej myśli, od tej stojącej w domu otwartej trumny; opowiadał jej wiele o sobie, o swej przeszłości od lat dziecinnych, wiedząc, że to ją interesuje. Dziewczyna była bierna, uległa, wpatrzona weń słuchała wszystkiego, co mówił. Straciwszy ojca, całkowicie już oparła się o niego, trzymała się go jakby w strachu, że bez niego zginie. Wszystko, co jej zalecał, wykonywała jak posłuszne dziecko...
— Mama postanowiła — mówił do niej — przedstawić mię krewnym i znajomym, jako twego oficjalnego narzeczonego. To dobrze, prawda?..
Przytuliła się do niego.
— Jaka ona dobra! — szepnęła. — O wszystkiem myśli i wszystko rozumie. Ja już nie mam siły grać dłużej komedji. Będę mogła mówić głośno, żeś mój...
W dzień pogrzebu od wczesnego rana zaczął się ruch pojazdów, zwożących gości na pogrzeb. Bliżsi zajeżdżali do domu, dalsi do kościoła. Wielu z nich znało cały bukiet wieści, puszczanych po Warszawie o Twardowskim, a byli między nimi i tacy, którzy mieli sposobność mu okazać, że tym plotkom wierzą. Pani Czarnkowska wszakże, która istotnie myślała o wszystkiem, zdążyła szepnąć paru paniom, że Twardowski jest bardzo bogaty i włoży parę miljonów w Zbychów, aby podwoić jego dochody. Ta wieść z błyskawiczną szybkością rozeszła się wśród całego zgromadzonego towarzystwa. Natychmiast zapomniano o wszystkich plotkach, zaczęto mówić o świetnej partji, jaką robi panna Czarnkowska, a jej narzeczony stal się centralną osobą wśród zgromadzonych. W czasach takiego braku gotówki człowiek, rozporządzający miljonami, był bohaterem.
Dyskretnie, ze względu na smutną chwilę, składano młodej parze życzenia.

177