Strona:K. Wybranowski - Dziedzictwo.djvu/21

Ta strona została przepisana.

się do tego, co chcesz w życiu zrobić. Dam ci tymczasem duży kredyt i nie będę cię pytał, jak rozporządzasz pieniędzmi — mam do ciebie zaufanie.
Zbigniew był oszołomiony. To, o czem nie śmiał marzyć, długie jeszcze stud ja, podróże, zdobycie wiedzy, poznanie świata, stawało się teraz rzeczywistością.
Wyraził wdzięczność stryjowi, którą czuł istotnie, aczkolwiek nie mógł się zdobyć na większą względem niego serdeczność. Tkwiący w jego duszy od lat dziecięcych żal do stryja za nieprzyjaźń dla matki nie mógł pomimo wszystko wygasnąć.
Zaczął teraz nowe życie.
Dla prowadzenia dalej studjów neurologicznych przeniósł się wkrótce do Paryża. Spoczątku miał zamiar iść utartą drogą do katedry uniwersyteckiej. Później wszakże powiedział sobie, że mu katedra niepotrzebna. Poco ma tracić czas na pracę profesorską, kiedy ma środki na to, żeby się całkowicie poświęcić badaniom i nawet zdobyć na własność te pomoce naukowe, które innym tylko dać może uniwersytet. Skolei rozszerzył, a właściwie zmienił swój przedmiot studjów: od fizjologji nerwów przeszedł do psychologji, która go pochłonęła całkowicie.
Do Polski nie tęsknił. Coraz bardziej błękitniały mu wspomnienia dziecinnych lat tam przeżytych, a to, czego się dowiadywał z gazet o jej życiu w pierwszych chwilach posiadania własnego państwa, było dla niego niezrozumiałe i nie zachęcało go do powrotu. Kolegom w pracy odcinał się, jak mógł, gdy sobie drwili z tego, co się dzieje w jego ojczyźnie, a już palił się wprost ze wstydu, gdy po słynnej wyprawie na Kijów przyszła haniebna rejterada wojsk polskich. Polacy wówczas byli pośmiewiskiem jego znajomych cudzoziemców.
Wtedy w ciągu jednego dnia zdecydował się na krok, który nie leżał nigdy w jego zamiarach. Poszedł do konsulatu polskiego, zameldował się jako ochotnik do wojska i pierwszym pociągiem, jakim mógł, odjechał do Warszawy. Zrobił to bez zapału, nawet ze złością, że przerywa sobie pracę; uważał, że honor mu nie pozwala siedzieć w Paryżu, gdy nieprzyjaciel zbliża się do stolicy jego ojczyzny.
Wprost z dworca w Warszawie udał się do urzędu wojskowego i już pozostał w koszarach. W dwa tygodnie potem leżał ranny w szpitalu, dość ciężko, ale nie niebezpiecznie. Stamtąd dopiero posłał zawiadomienie do stryja o swoim pobycie w kraju. Stryj zabrał go do swego mieszkania w Warszawie i dał mu możliwie najlepszą opiekę lekarską. W kilka tygodni potem, choć nie był jeszcze całkiem wyleczony, czuł się o tyle dobrze, iż mógł wrócić do pracy. Opuścił Warszawę i znów znalazł się w Paryżu.
Z tej krótkiej wyprawy wyniósł chaos kłócących się ze sobą wrażeń: zapał, poświęcenie, bohaterstwo, niedbalstwo, zarozumiałe nieuctwo, dziecinna próżność, co razem wziąwszy, obrażało jego suchą logikę, domagającą się we wszystkiem ładu, planu i konsekwentnego wykonania. Oddalał od siebie myśl bliskiego powrotu do Polski: lepiej pracować ze skutkiem na obczyźnie i tym sposobem coś zrobić dla polskiego imienia.
W owych powojennych latach w stolicach europejskich ogromnie weszły w modę wszelkiego rodzaju seanse. Grasował powszechnie medjumizm, spirytyzm, okultyzm... Młody psycholog był tych rzeczy ciekaw i nawet na pewien czas zanadto w nie się wciągnął, odrywając się od studjów właściwych. Gruntowne wszakże przygotowanie naukowe i ścisła logika ocaliły go od dostania się w ręce ordynarnych czy wyrafinowanych szarla-

19