Strona:K. Wybranowski - Dziedzictwo.djvu/214

Ta strona została przepisana.

czworo w automobil. Twardowski z respektem patrzył na księdza, jak sprawnie i szybko wszystko załatwiał.
Za kilka minut byli już w domu turowskim i udali się wszyscy do pokoju pani Czarnkowskiej.
Czekała na nich, siedząc na łóżku, z dziwnym, gorączkowym ogniem w oczach.
Zaledwie zdołali się z nią przywitać, ksiądz już stał przed nimi w szatach obrzędowych. Kazał im uklęknąć. Wanda z nerwowym pośpiechem powtarzała za nim słowa przysięgi, jakby jej chodziło tylko, żeby się to jaknajprędzej skończyło. Doktór, który obserwował chorą, nie spostrzegł się, kiedy ksiądz wezwał obecnych, ażeby zawsze i wszędzie świadczyli o małżeństwie tem prawnie zawartem i od Kościoła potwierdzonem.
Pani Czarnkowska pochyliła się nad Zbigniewem i Wandą, błogosławiąc im, i szepnęła:
— Będę świadczyła przed Panem Bogiem i... przed nim.
Zemła rzekł do niej:
— Teraz nie będę pani męczył.
Dał znak wszystkim, żeby wyszli.
— Idźcie — rzekła Wanda — ja zostanę z mamą.
Ksiądz i doktór zeszli z Twardowskim na dół i złożył mu życzenia w formie powściągliwej, podyktowanej przez smutną chwilę.
Ledwie zamienili parę zdań, gdy na schodach ukazała się zaalarmowana pokojówka.
— Proszę pana doktora...
Zemła, nie czekając, pobiegł na górę.
Gdy Twardowski wraz z księdzem pośpieszyli za nim i weszli do pokoju chorej, ujrzeli Wandę, klęczącą przy łóżku, wpatrzoną w głowę matki, leżącą nieruchomo na poduszkach.
Doktór rzucił im spojrzenie, które zrozumieli.
Pani Czarnkowska nie żyła...

XXXV.

Ksiądz Rybarzewski dał radę Twardowskiemu, żeby się teraz zajął wyłącznie swoją żoną, która jego zdaniem bardzo potrzebowała opieki. Sam ofiarował się wyręczyć go w kłopotach związanych z pogrzebem.
Skomunikował się z przedsiębiorcą pogrzebowym w Warszawie, dał mu szczegółowe instrukcje, i tegoż dnia przed wieczorem ciało zmarłej, zgodnie z jej wolą, wystawione zostało wśród świec i zieleni w przybranej kirem bibljotece.
Wanda doprowadzała Twardowskiego do rozpaczy. Przebywała bądź w bibljotece przy zmarłej, bądź zamykała się u siebie, bądź słuchała apatycznie tego, co jej mówił. Nic ją nie interesowało, nie odpowiadała, gdy zaczynał snuć plany na przyszłość. Miał uczucie, że, stawszy się jego żoną wobec Kościoła i prawa, oddaliła się od niego, stała mu się bardziej obcą, niż kiedykolwiek. Jedynemi objawami jej życia były odruchy nerwowe; drgała na najsłabszy szelest, na najmniejsze poruszenie wpobliżu...
Twardowski, sam zdenerwowany, zaczął jej unikać: widział, że spotykanie się z nią męczy ich oboje i zamiast zbliżać oddala od siebie.
Widział to ksiądz Rybarzewski i starał się być z nimi jaknajwięcej. Wpadał

212