człowiek wysokiej kultury i wiedzy. Był swobodny, nie ubierał się w powagę, mówił tak, jakby był jego rówieśnikiem, i pokazał mu parę ładnych kobiet w zgromadzonem towarzystwie.
Gdy go ktoś oderwał, Twardowski podszedł do pani, zdołał się z nią wszakże tylko przywitać, gdyż była zajęta rozmową.
Znalazł się znów w otoczeniu panny Wandy, razem z niezbędnym Kozienieckim. Postanowił nie brać udziału w ogólnej, ożywionej rozmowie, która toczyła się w jej kółku.
Na nieszczęście, mówiono o przedmiocie, który aż za dobrze znał i który miał tę właściwość, że go podniecał do mówienia ludziom rzeczy nieprzyjemnych. Parę z osób obecnych świeżo brało udział w seansie spirytystycznym: wymieniano duchy, które dały się wywołać, i powtarzano, co mówiły. Panie zwłaszcza, a wśród nich panna Wanda, były ogromnie temi relacjami przejęte...
Twardowskiego cała ta rozmowa irytowała, zwłaszcza gniewało go zachowanie się panny Czarnkowskiej. Panował wszakże nad sobą, nic nie mówił, tylko się uśmiechał ironicznie.
Panna Wanda spoglądała nań od czasu do czasu. Zdawało mu się, że ją niecierpliwi jego milczenie i że go chce sprowokować. Nareszcie odezwała się do niego:
— A pan co myśli o spirytyzmie
— Zbyt wielki — rzekł — mam respekt dla duchów, ażebym je posądzał o to, że chcą się fatygować do pierwszego lepszego saloniku i przed byle kim zwierzać ze swych myśli. Jest to jedna z najzabawniejszych postaci snobizmu twierdzić, że się posiada stosunki z duchami, że się, je nawet ma na swoje rozkazy.
— Więc pan sądzi, że to wszystko blaga
— Przeważnie blaga, świadoma lub nieświadoma.
— To, co pan mówi, nie jest komplementem dla uczestniczących w seansach.
— Sądzę, że pani nie żąda ode mnie komplementów, tylko mego zdania. Trzeba dużej i trudno nabywanej dyscypliny umysłowej na to, żeby umieć kontrolować swe wrażenia, żeby ściśle zdawać sobie sprawę z tego, co się widzi i słyszy. Osoby, biorące udział w seansach, zwykle tych warunków nie posiadają.
— Ale nie będzie pan chyba twierdził, że to wszystko blaga, ze tam nic się nie dzieje
— Nie. Zachodzą tam pewne zjawiska nerwowe i psychiczne, niedostatecznie dotychczas zbadane. Osoby wszakże, które chodzą po seansach, nie mają żadnych kwalifikacyj do ich badania. Nie posiadają do tego ani wiedzy, ani metody. W tych warunkach jedynym wynikiem jest zniszczenia nerwów i demoralizacja myśli. Czasami — dodał, śmiejąc się jest i inna demoralizacja, jeżeli mniemane duchy są zbyt płoche i zuchwałe.
Kilku mężczyzn zaczęło się śmiać głośno.
— Z panem trudno rozmawiać — rzekła nadąsana panna Czarnkowska.
— Proszę pani, ja się przypadkiem na tym przedmiocie znam trochę i poważnie mię on interesuje. Niech więc pani nie żąda ode mnie, ażebym o nim mówił tak, jak mówią szarlatani lub warjaci i naiwni, którzy im wierzą.
— Chciałabym, żeby mi pan kiedy powiedział, co pan naprawdę o nim myśli.
Strona:K. Wybranowski - Dziedzictwo.djvu/53
Ta strona została przepisana.
51