Strona:Kajetan Kraszewski -Tradycje kadeńskie.djvu/12

Ta strona została przepisana.

wiem i ja skonkludowałam, że ani mnie po Warszawie, ani Warszawie po mnie, cale nic po tem; spoczynku szukać nie mogę w miejscu, gdzie go nikt nie znajduje i naturalnie znaleźć nie może. Doktorowie nie znajdą do uleczenia, kiedy prędzej 24-ma godzinami zawsze jeszcze o złem dowiadywać się będę. Z przyjaciółmi żyć nie potrafię, bo czas tak w tem miasteczku ścieśniony, że nikomu na nic nie wystarcza; mnie mniej niż drugim, kiedy z rozporządzeniem godzin moich zgodzić się nie potrafię nawet; bo wszyscy wstają, kiedy ja rozbieram się spać. Owóż, sposób życia z przyjaciołmi; z nieprzyjaciołmi żyć nie umiem, a o tych, co o mnie nie dbają, i ja cale nie dbam.“
Tak więc, nauce tylko i pracy dla publicznego dobra oddana, a znaczne posiadająca dochody, łatwo pojąć można, ile ta zacna matrona uczynić mogła i dla okolicy całej, i dla miejsce, które sobie za punkt głównych działań obrała. Dziś z tych zabiegów, starań i nakładów, pozostało pustkowie i miasteczko w ruinie.
Ten sam los spotkał i Miedznę, niezbyt od Siemiatycz oddalone miasto, które wraz ze starostwem Preńskiem po Butlerach do Sapiehów przeszło; jeszcze w 1794 roku był tam stary zamek, stojący w całości, i przeszło sto domów murowanych; teraz zamku ani śladu i w całem miasteczku kilka zaledwie murowanych budowli. W cóż się obrócił Drohiczyn, gdzie było Pijarskie Kollegium na kilkaset uczniów, Franciszkanie, Benedyktynki i Bazylianie? — mała dziś mieścina bez żadnego znaczenia.
Stanisław August, w powrocie z Grodna, z Siemiatycz dalej po drodze do Michała Ogińskiego, Podskarbiego W. X. L., który miał rezydencyę swoją w Soko-