Wy jesteście jak świątynie,
Które w sobie razem mieszczą —
Wszechpotężny miecz zagłady
I czarowną lutnię wieszczą.
Lecz, by pustych serc gromady
Dziś rozbudzić moc pierwotną,
Trzeba śpiewać pieśń stokrotną,
Nawskroś jasną piorunami.
Chwilo wysiłków, tyś była okrutną,
O straszna chwilo zawodów, bezsiły,
Tyś naszą dolę, co wpierw była smutną,
Zmieniła w widmo skrawionej mogiły.
Twarz twoja blada, jak grobowe płótno,
Przez dnie tak długie tłumiła w nas siły.
I całe lata, przy każdym dnia świcie
Wzrok nasz przygasał, zamierało życie.
O chwilo, chwilo. Za co cięcie kosy
W on czas na nasze obróciłaś łany?
Pocoś najświętsze nam zabrała kłosy,
I dzień słoneczny oblekła w tumany?
Komuś w ofierze dała krwawe rosy?
Czemu nad nami Bóg nieprzejednany —
Zabrał nam wolność i Ojczyznę naszą —
Czy tej krwi strugi pragnienie mu gaszą?
Wzrok mi straszliwa jakaś mgła przesłania...
O nocy straszna!`Wokoło mnie duchy
Błądzą, wciąż żebrząc cicho zmiłowania.