Prowadź mnie w świty, a te życia ciemnie
Co wściekłą falą biją w nas daremnie,
Już nas w swe straszne łono nie pochwycą.
Nas skrzydła orle uniosą w błękity,
Będziemy w słońcu bujać niewidzialni
I nie zdobyte dotąd ducha szczyty
Zdobywać będziem, piorunem zapalni;
Aż Bóg nieznany, dotąd w mgły spowity,
Razem ze sobą pociągnie nas w świty.
∗
∗ ∗ |
Zawsze gdy byłem bez ciebie, o pieśni,
Samotny byłem, chodziłem bez życia,
Czekałem tęskny twojego przybycia,
Czekałem, aż się niewidzialne prześni
I mary moje, moje sny wiosenne
W nowych obrazach wypłyną z ukrycia
Z serca się chłodne osuną powicia
I żądze moje powstaną płomienne.
O, z tobą pieśni żyć mi i umierać...
Ach, brzmij mi w sercu wulkaniczną mocą,
Ty w róże świat ten mi będziesz ubierać,
Z tobą zapłaczę nad dolą sierocą...
Ty piorunami będziesz pierś rozdzierać
I dusze budzić gdzieś drzemiące nocą...
Twoje oczy są jak morze
To burzliwe to pogodne.
Twoje oczy takie chłodne
Jak przepastnych snów rozdroże.