Strona:Kamilla Poh.djvu/031

Ta strona została uwierzytelniona.

By złożyć swe życzenia. — Że zaś nie proszona
Jest zwykle męska postać do elewek grona,
Możebnem. iż pochwyci nawet i patyka,
„Pańcia“ z adjutantkami, by wypędzić Ćwika,
Lecz on nawet i wówczas nie pomny na blizny,
Będzie wołać: „Żyj sto lat dla dobra Ojczyzny!
Kształć rozum i serce, ucz, jak nam należy
Kochać Boga i Polskę, co w swe siły wierzy!“.


Trzeci z rzędu z powyższych wierszyków, to utwór szczerego natchnienia elewki Ludwiki Kałłaur. — Dziecię „kraju niewoli“, dziecię tej części dawnej Rzeczypospolitej, w której gromy carskiego zakazu nad polską zawisły mową, nauczyła się ona własną pilnością, gorącem duszy pragnieniem odczuwać, pojmować piękną stronę ojczystego słowa. Zatopiona w smętne dźwięki strun lirników naszych jak Bogdana i Teofila, próbowała małem już dziewczątkiem kreślić wrażenia duszyczki swojej, próbowała chwytać gęśl w swe drobne ręce. — Znalazłszy się w zakładzie Kamilli, ochotnie oddała się systematycznemu zdobywaniu wiedzy, zwłaszcza na polu dziejów i literatury. Kreślila przytem wobec niezwykłego myśli polotu, wierszem swe elaborata i dawała przy nadarzonych sposobnościach w wierszach folgę wrażeniom i uczuciom duszy. Przy dalszej pracy i odpowiednich wskazówkach będzie mogła zająć wybitne miejsce w szeregu zbratanych z piórem niewiast polskich.