Strona:Kamilla Poh.djvu/032

Ta strona została uwierzytelniona.

Odmienne piętno, aniżeli poprzednie dwie uroczystości, miało na sobie zamknięcie dorocznym popisem letniego kursu szkolnego. Sto przeszło panienek, rodzice elewek, grono nauczycielskie i reprezentanci władz szkolnych zapełniali główną salę wykładową. Podczas gdy jedni przysłuchiwali zię przytomnym i trafnym odpowiedziom uczennic, oglądali drudzy rozwieszone i porozkładane malowniczo w przyległych klasach robótki i roboty różne, hafty, malowidła na drzewie i atłasie, elaborata pisemne, próby pisma rondowego i inne owoce całorocznych trudów pensyonarek. Przy sprzyjającej pogodzie nie omieszkało grono gości podczas chwilowej przerwy zajrzeć do ogrodu, gdzie każda z internistek mogła pochlubić się uprawą i pielęgnowaniem grządeczki barwnego kwiecia. Popisowi, trwającemu dzień cały, poddawały się rano niższych popołudniu wyższych klas uczennice, poczem następowało z koleji rozdawanie świadectw. Uczennice dziewiątego roku, które przez cały okres nauki uczęszczały do zakładu Kamilli, otrzymywały odrębne drukowane dyplomy. Słowa podziękowania ze strony rodziców, uznania zaś ze strony delegatów władz szkolnych, obok szczerych, łzami nieraz popartych wyrazów dziękczynnych wybranej przez pensyonarki za rzecznika ich uczuć koleżanki, zamykały właściwy dnia program. Wieczorne godziny upływały na pogawędce kółka bliższych znajomych i rodziny Kamilli, podczas, gdy internistki wolne od trosk szkolnych, nieomieszkały