Strona:Kamilla Poh.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

Odjeżdżając wręczyła Duchińska Kamilli egzemplarz Oratoryum „Śluby Jana Kazimierza“, tudzież swoją fotografię z odpowiednią dedykacyą i z życzeniami na dalszą drogę pracy dla dobra ojczyzny, a nikt nie przypuszczał wówczas, iż na niewiele dni tylko policzone już życie Kamilli, iż piętnastego października zamknąwszy cykl dziennych zajęć zestawieniem rachunków zapiskami gospodarczemi i dyspozycyą na dzień następny, zamknie zarazem księgę swego doczesnego jestestwa, iż udając się o północy na spoczynek, postawi pierwszy krok na drogę do snu wiecznego. Jaki był początek krótkiej walki pasującego się z śmiercią organizmu, nikomu nie jest wiadomem, skoro bowiem weszła służba nad ranem 16. października 1895 do sypialni, znalazła Kamillę już bezwładną, bezprzytomną ze śladem zaledwie ostatnich życia iskierek. Obok stała zapalona widocznie w nocy lampa, na kołdrze leżała umbra z bezwładnej wypuszczona ręki. Bezzwłocznie zasiągnięta pomoc pierwszorzędnych powag lekarskich nie zdołała doprowadzić do upragnionego rezultatu, nie zdołała rozdmuchać gasnącego życia, a w chwili gdy zegar na wieży kościoła OO. Bernardynów jedenastą przed południem wydzwonił godzinę, stanęła dusza Kamilli przed sądem Przedwiecznego.
Trudno zaprawdę opisać przerażenie, jakie wywołała wieść o nagłym zgonie, nie tylko w gronie rodziny, przyjaciół i znajomych, ale i wśród dalszych kół społeczeństwa, którym nie obcem było nazwisko,