Strona:Kanalizacya miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlataneryi.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

nych Frontów, Cohnów, Lindlejów i innych specyalistów w wyniszczaniu przyrody i kultury, rozumie się kosztem milionów naprzód zapożyczonych u wyznawców złotego Jechowy w postaci kredytu kanalizacyjnego, a obecnie ściąganych z obywateli, rzemieślników, kupców, w postaci podwyższonej opłaty patentowej, kanałowej — lecz nie na pola wiejskie, na pożytek ludzkości, podług rozumnych i praktycznych zasad ekonomii i hygieny naturalnej — lecz prosto do Wisły, podług przewrotnych teoryi medycyny i agronomii żydowskiej, zatruwając wodę rzeczną, niszcząc niedawno tak kwitnący połów jesiotrów — lub na brzegi nadwiślańskie i place miejskie, które od strony Pragi, w miejscu igrzysk ludowych, utworzyły olbrzymi rezerwoar cuchnącej zgnilizny, ziejący trującymi wyziewami po całej Warszawie i jej okolicach. Jesiotr, z zwyczajnego i taniego artykułu życia ludności, stał się rzadkością muzealną, drogim przysmakiem gastronomii, dostępnym tylko dla Rotszyldów warszawskich, a tani i skuteczny nawóz miejski przepadł w obrębie miasta lub w bezdnach Bałtyku.
Stąd to rolnicy i ogrodnicy podwarszawscy, którzy dawniej produkowali w obfitości żywność dla miasta, dzięki dostatecznym nawozom miejskim, dzisiaj zmuszeni są produkować drogi obornik, kosztem skarmiania inwentarzem produkcyi, przeznaczonej dla ludności miejskiej, oraz obracania w chude pastwiska pól wyjałowionych, lecz niedawno ogrodów kwitnących. W końcu zniechęceni do życia wiejskiego porządkami hygieny żydowskiej i unieszczęśliwieni nieurodzajami, wyprzedają swe siedziby ojczyste i strzechy słomiaste żydom i kulturtregerom pod budowę fabryk i willi, a sami wykolejeni, pomnażają w mieście tłumy zbytkującej inteligencyi i głodnego proletaryatu. Powiększa się szybko sieć kanałów w Warszawie, potężnieje pożyczka kanalizacyjna, zmniejsza się przestrzeń pól