Strona:Kanclerz Jan Choiński 022.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

apud multitudinem, quam esse debuit; jak wyżéj). Lubił Choińskiego tylko Zygmunt Stary, który odznaczał się sam powyższemi zaletami czy wadami. Nienawidzili go zaś wszyscy, którzy mieli coś do ukrycia. Nie cierpiał go nawet Krzycki, człowiek wielkich zdolności, lecz płochy i pusty, choć jako siostrzeniec Tomickiego powinien się był znać na wartości charakterów szorstkich, pozornie niewygodnych, a w istocie łatwych i serdecznych.
Początek „rewolucyi pałacowéj,“ datuje się od r. 1532. W roku tym umarł Szydłowiecki, wielki kanclerz koronny, który, choć nie gardził darami „chrześciańskich i pogańskich monarchów,“ umiał jednak utrzymać w karbach żelazną dłonią tę całą gawiedź pokątną, goniącą za posadami i mamoną.
Wszelkiemi siłami starało się teraz stronnictwo królowéj o wielką pieczęć, aby osiągnąć przez nią moc wydawania dokumentów. Lecz Zygmunt Stary nie dał się nakłonić, woląc nie obsadzić wcale kanclerstwa, jak powierzyć je niegodnemu.
Kanclerstwo wakowało od śmierci Szydłowieckiego (od r. 1532) aż do r. 1537. Czyności kanclerskie pełnił aż do r. 1535 w zastępstwie Tomicki, a podkanclerskie Choiński. Tomicki nie był nigdy rzeczywistym w. kanclerzem koronnym.
Gdy w trzy lata potém, w r. 1535, zeszedł z tego świata słynny mąż stanu, Piotr Tomicki, opróżniły się po nim dwie wpływowe godności: podkanclerstwo i biskupstwo krakowskie.
Że się po nim Choińskiemu należało następstwo, nie zaprzeczał nikt. Wszakże nie kto inny, tylko młody biskup przemyślski pracował pod nadzorem biskupa krakowskiego od lat kilkunastu, a od dziesięciu przeszło działał w jego imieniu. Któż inny mógł być tak obeznanym z sprawami królestwa, jak czynny a rzutki naczelnik kancelaryi? Był on na domiar po śmierci Szydłowieckiego i Tomickiego jedynym z owéj trójcy głośnych mówców politycznych i dyplomatów, których sławę roznosiły poselstwa zagraniczne po ówczesnéj Europie cywilizowanéj. I osobista jego zacność a prawość dawała rękojmią, że będzie rządził Rzecząpospolitą godnie i uczciwie.
Lecz właśnie takiego sternika nie życzyła sobie Bona. Choiński nie pozwoliłby niezawodnie na sprzedawanie dygnitarstw, na gromadzenie owych „sum neapolitańskich,“ z któremi stara królowa późniéj z Polski ujechała. Więc trzeba usunąć hardego wielkopolanina. Podkanclerzym będzie Gamrat, człowiek bez zdolności wyższych i bez wykształcenia, „wiercipięta i trefniś,“ ale dworak giętkiego karku, zdolny do każdego czynu.
Król zagadywany ciągle, nie mogąc się opędzić natarczywym prośbom swéj małżonki, postanowił użyć tym razem podstępu, a zarazem ukarać zauszników Bony. Pytany komu odda po Tomickim małą pieczęć, odpowiadał półsłówkami, przez co utwierdził królowę w mniemaniu, że zamierza uczynić zadość jéj żądaniom.