Strona:Kaprala I Brygady Piłsudskiego Szczapy poglądy różne na rzeczy rozmaite.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

— No cóżeś gębę rozdziawił, może nie tak było? A szósty pułk i bez tego całego kramu daje ludzi, byle się jeno gdzie blizko znalazł Brygady. Możem nie słyszał na własne uszy, jak kapitan Bukacki meldował Śmigłemu pod Wólką: „Zabity jeden, 16 rannych, ogółem przybyło 38“. Skądby się wzięli pod Wólką, jak nie z szóstego pułku?
Szczapa wogóle nie lubi rozmów wszczynanych o 6 pułku, bo pułk ten ma na sumieniu. Rzecz się tak w świetle bezstronnem przedstawia: Tuż po bitwie pod Kamieniuchą Szczapa zginął z plutonu na całe 3 dni. Kiedy się komendant plutonu zaczął o Szczapę dopytywać poinformowano go, że się znajdzie, bo sitwie zostawił plecak, chlebak i zapowiedział:
— Niech was ręka i noga boska broni, żeby mi który co dołożył, bo tak mordę skuję, że no.
Ale po 3 dniach wrócił. Podporucznik go oczywiście pyta: „Szczapa, gdzie byliście przez trzy dni?
— Ob. podporuczniku przecież żadnej bitwy nie było.
— Co to za odpowiedzi?
— W 6 pułku byłem.
— Co? Kapral? Dezercja?
— Ob. podporuczniku, dyć spojrzyjcie!
Dopiero teraz podporucznik przyjrzał się Szczapie. Buciaki na nim nowe, cały mundur na wyrost też nowy, a owijki nowomodne na haczyki. Do dziś nosi te owijki koloru seledynowego. Podporucznik odwrócił się i poszedł, bo przecież nawet major nie potrafi się śmiać z groźną miną.
Zresztą, Szczapie nic złego żaden oficer nie zrobiłby, bo kapral Szczapa położył dla pierwszej Brygady zasługę pierwszorzędną, co wyjaśnia wypadek następujący: Pewnego razu przy, wydawaniu wieczornej kawy, chlupnęło coś w menażce Szczapy, który z wielkiem zdziwieniem wyciągnął z menażki chustkę. Zdziwienie wkrótce zmieniło się na tryumf, bo wystraszony kucharz dolał mu dwie „kochle“ kawy, za co mu Szczapa podziękował: „poczekaj! psi synu!“ I ucieszony, że może zgnębić kogoś z rodu taborytów, pomijając drogę służbową staje przed Komendantem bataljonu, trzymając łzawą chustkę w dwu palcach: