Strona:Karlinscy.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.
KARLINSKA (żywo.)

O sercu ojca równie groźna?! czuję!

KARLINSKI.

Za nasze grzechy Bóg dał swego syna,
Niemógłże przeto zażądać ofiary?

KARLINSKA.

Panie! choć takie mężne mówisz słowa,
Gdyby zażądał?

(Marya chwyta się za serce i niemo wychodzi.)


KARLINSKI.

Niekuś mnie niewiasto!...
Toć dla ojczyzny, to serce by z łona
Wydrzeć, i krwawo porzucić — niedosyć!
A ty Barbaro moja, czylisz matka
Polkę by w tobie miała tu przytłumić?
Czyżbyś nie poświęciła?

KARLINSKA (żywo.)

O nie mężu!
Bóg by — od matki tego, — nie zażądał!...
Nie — nie!!

KARLINSKI (z żalem.)

Niebaczna — więc ojcowskie serce
Mniej się krwawiło, i mniej piekło w łonie,
Kiedym mym sześciu synów przeżył w bojach...
Przeto żem w męża żalu, łez niewieścich
Nie lał — lecz tłumił całe piekło — tutaj!
Pod tym pancerzem co ojczyznie służył,
To mniej bolałem, gdym ich sześciu przeżył?
Chciałbym łzę otrzeć, lecz zda się łez, nie mam!
Bom siwiał w bojach, i jak liść po liściu
Traciłem dzieci! pod wielkim sztandarem
Króla Stefana — i hetmańskich znaków —
Toćbym nie otarł dzisiaj łez, co święte!
Że Jan mój padł na murach ze sztandarem,