Wymknęła, kiedym uściskać ją chciała
I uciekła... a tylko matki druga
Łza na ornacie padła... nie tak żywa
O! ale bardziej gorąca... mój Boże!
Gdyby ten Hetman nam go już odesłał!
Ach! serce matki z radości by pękło!
Nie grzesz! wie Hetman, na co po przyjaźni
I łasce swojej trzyma to pacholę,
Toć mi nie na to wzrósł, by doma siedział,
Kiedy w ojczyźnie znajdzie się potrzeba.
O! dzikie boje, chwałę, przyszłość wielką
W ojczyźnie śnię ja memu sokołowi!...
A cóż by począł gdy przyjdzie potrzeba?
Potrzeba? Jezus! wszak pokój zawarty!
Tak — lecz nie wieczny — przeto u Hetmana
W grozie i łasce hetmańskiej się ćwiczy
Konno i zbrojno — by nie darmo imię
Karlińskich nosił, i chleb jadł w ojczyźnie,
I aby sobie nie dał napluć w kaszę,
Jeźli mu jaki chłystek w oczy bryźnie,
Aby się umiał dziarsko ściąć w pałasze
Jako przystało rycerskiemu synu.
Lecz — mi mówiłaś że nasza Marysia,
Że go pamięta?...
Jak najlepsza siostra.
Nawet raz pomnę, gdy w modlitwie nocnej
Usnąć nie mogłam, a znasz wątłe dziecię,
Że kiedy księżyc błyśnie... ona wstaje —
A tak — i ojciec jej cierpiał tę słabość,
(Świeć Jemu Panie!...) więc miły jej sercu?